sobota, 1 marca 2014

Post No.63: Jak pociąg wjechał do Pubu...

Okazuje się, że hrabstwo Roscommon posiada niesamowitych ludzi i kolekcjonerów. 
Pisałem wcześniej o prywatnych zbiorach Charlie'go Finneran'a, który okazał się fantastycznym człowiekiem o wielkiej pasji...
...ale to, kogo poznaliśmy ostatnio, przeszło wszelkie nasze oczekiwania.
Sean, bo o nim mowa, z chęcią umówił się z nami na sobotę, choć normalnie Jego Muzeum jest otwarte tylko w czasie wakacji. Przyjechaliśmy po południu i czekaliśmy na parkingu przed Muzeum. Sean niewiele się spóźnił i na wstępie powiedział, że oryginalny semafor, który został przewieziony z hrabstwa Wexford i który znajduje się przed Muzeum, pokazuje czy Muzeum jest otwarte czy też nie. Szlaban opuszczony w dół oznajmia, że drzwi są zamknięte.
Wchodzimy przez drzwi przeznaczonych dla staff'u.  Dzięki temu mamy okazję zobaczyć, jak wygląda irlandzki Pub od środka, a ja zawsze choć raz chciałem stanąć po drugiej stronie baru...
Sean okazuje się bardzo sympatycznym człowiekiem. A do tego strasznie ruchliwym. Co chwila nam coś pokazuje, coś tłumaczy, gdzieś podążą a my przez jego ruchliwość nie zdążamy robić zdjęć. 
Tutaj pokazał nam specjalne krzesełko z przykrywanym wieczkiem:
Sean nie tylko nam krzesełko pokazał. Wręcz kazał abym przysiadł sobie i sprawdził jak specjalny otwór pasuje do mojego siedzenia. Nie ukrywam, że było mi wygodnie...
Właściciel z dumą pokazuje nam jeden ze swoich zbiorów. To oryginalny Colt przywieziony z Ameryki. Niestety z broni tej zginęły dwie osoby, co nie dziwi patrząc na kaliber ołowianych kul.
Tuż obok stare plakaty, które wywieszane były w Ameryce w poszukiwaniu groźnych przestępców... 
Sean z dumą pokazuje nam swój motorower, którym kiedyś jeździł do pracy. Pomimo upływu lat, motoryzacyjne cacuszko wygląda świetnie, dzięki ogromnemu sentymentowi właściciela. Wiele czasu zabrało odrestaurowanie do obecnego stanu ale myślę że było warto. Wystarczyło spojrzeć na Sean'a, jaki jest szczęśliwy, gdy opowiada o motorowerze....
Pub u Sena podzielona jest na dwie części. Ta w której znajdowaliśmy się teraz ma charakter historyczny. Pełno tutaj gablotek i przedmiotów, które używane były dawniej. 
Chcieliśmy bardziej się rozejrzeć, ale musieliśmy podążać za właścicielem. Nie mogliśmy się doczekać, kiedy zobaczymy główny eksponat muzeum, lecz po drodze, okazało się jakie poczucie humoru ma Sean. Na początku zaprowadził nas do łazienki, gdzie z szelmowskim uśmiechem pokazał nam włącznik światła. Nie ukrywam, że na naszych twarzach również pojawił się uśmiech...
Ale to nie koniec pozytywnych wrażeń. W korytarzu zatrzymaliśmy się pod porożem jelenia. 
Sean poprosił mnie abym nacisnął guziczek, umieszczony z prawej strony.
I raptem jeleń zaczął śpiewać i rytmicznie poruszać swoją głową w takt muzyki. Sean widział naszą reakcję i zaczął również śpiewać przytupując sobie nogą. Baaardzo sympatyczna parka...
Weszliśmy do drugiej części. Tutaj też znajdował się Pub, znacznie większy od poprzedniego. Naszym oczom ukazał się pociąg - prawdziwy. Malunki na ścianie sprawiają wrażenie jakby pociąg wbił się w ścianę. Sean widzi nasze zaskoczenie i jest zadowolony. 
Zanim wejdziemy do pociągu  Sean pokazuje nam kolorową bramę, która została wzięta z jednej z upadających stacji kolejowych w Irlandii.
W końcu podchodzimy do maszyny. Sean wytłumaczył mi, że kupił ją za 1.600 funtów. 
Wyczyścił ją i pomalował. Pociąg stoi na szynach podsypanych szutrem.
Po prostu jest pasjonatem...
Biorąc pod uwagę wszystkie koszty, jak ściągnięcie, przewiezienie i użycie dwóch dźwigów Sean wydał około 60.000 Funtów. Ludzie, gdy zobaczyli pociąg na ulicach swojego miasteczka, pukali się w głowę. Lecz dziś Sean jest szanowaną osobą i postacią znaną w Irlandii.
keepontrack.scoilnet.ie
www.keepontrack.scoilnet.ie

A wszystko zaczęło się od tego człowieka: wujka Sean'a. Kiedy Sean był małym chłopcem, wujek zabierał go na powóz i często stawali przy barierkach kolejowych. To wtedy zafascynowany chłopiec zobaczył przejeżdżające pociągi i pokochał je miłością bezgraniczną...
Sean jako młody chłopiec....
Wchodzimy do środka i jesteśmy zaskoczeni. Właściciel przerobił dawne pomieszczenie, w którym znajdował się silnik na przyjemne wnętrze, w którym można wypić Guinness'a czy też sobie zjeść. 
Na ścianach wiszą obrazy, z wentylatorów leci ciepłe powietrze.
Obrazy związane tematycznie z koleją. Dziesiątki ramek, dziesiątki zdjęć....
Okno troszkę nie pasuje do wnętrza, ale należy pamiętać, że było to pomieszczenie silnika. 
Światła miało być tyle aby ułatwić przejście na drugą stronę maszynowni.
Na zakończenie naszego pobytu Sean zadał nam zagadkę. Otóż na jednej ze ścian przedstawił nam obraz ostatniej lokomotywy, która wyjechała na tory Anglii. Oglądając ten obrazek, Sean powiedział nam, że znajduje się na nim Mysz a naszym zadaniem było znalezienie tej Myszy.
Cztery pary oczy wspomagane okularami nie poradziło sobie z zadaniem. Sean z satysfakcją wskazał nam tę małą istotkę. Znajdowała się na słupie telegraficznym, w ostatnim rzędzie patrząc od góry.
 Sean prowadził nas dalej. 
Ciężko było nam podążyć za tym ruchliwym i sympatycznym Irlandczykiem...
Wychodząc na drugą stronę, mieliśmy okazję przypatrzyć się kabinie, w której przebywało dwóch maszynistów. Wydaje się że prowadzenie takiego pojazdu było znacznie mniej skomplikowane niż w dniach dzisiejszych: nie istniały komputery pokładowe itp....
Weszliśmy do Muzeum. Zaskoczyła nas ilość zebranych przedmiotów związanych z koleją. Sean okazał się prawdziwym pasjonatom i kolekcjonerem. Mogliśmy zobaczyć tutaj wszystko a nasz przewodnik z dumą oświadcza, że są to największe zbiory w Irlandii.
Koło przedstawione na zdjęciu, służyło dróżnikom do zamykania barier oddzielających pieszych od torów kolejowych i odwrotnie. Ówczesne bariery można było ustawiać w dwóch pozycjach, a nie tak jak dzisiaj w jednej. Gdy nadjeżdżał pociąg, dróżnik kręcił kołem. Szlaban ustawiony w poprzek torów, zmieniał swoje położenie i ustawiał się w poprzek jezdni i chodnika.
Oto dwuosobowa ręczna drezyna, napędzana siłą mięśni. W dalszym ciągu jest na chodzie...
Te dzwony są chyba jednymi z najstarszych w zbiorach Sean'a. Były dzwonami umieszczonymi na lokomotywach i pochodzą one z Ameryki Północnej.
Na ścianach wiszą wszelakiego typu zegary i wszelakiego typu pamiątki, które kiedyś były normalnymi przedmiotami codziennego użytku w lokomotywach czy też na stacjach kolejowych.
Z uwagą przypatrujemy się modelom lokomotyw wykonanych z metalu...
 Są też inne. Pewien mężczyzna odsiadujący wyrok, przysłał z więzienia do Sean'a prezent: to ręcznie wykonana lokomotywa z zapałek.
Powiedziałem Sean'owi, że przy takich zbiorach jakie posiada, powinno się spędzić cały dzień, aby móc obejrzeć to wszystko na spokojnie...
Nasze słowa jeszcze bardziej pobudziły właściciela Muzeum. Sean otwierał gablotki, pokazywał nam co ciekawsze eksponaty, wciąż z nami żartując. Śmiech był zaraźliwy i w pewnym momencie czuliśmy już, że Sean nas polubił. Na zdjęciu pokazał nam metalową lokomotywę, która służyła jako...telefon.
Stare rozkłady jazdy ukryte za szybką w ramkach na ścianie, zdjęcia gdy pociąg został przywieziony do muzeum czy też książka dróżnika stacji. Ta ostatnia o wielkich rozmiarach, pochodzi z 1823 roku...
Z przyjemnością patrzyłem na Sean'a. Widać było że kocha swoje zbiory. Zresztą starszy pan bardzo mi imponował: miał swoją pasję oraz kolekcję, wartą pewnie nie małe pieniądze. Jednak za żadne skarby nic by nie sprzedał, bo akurat nie wartość była tu w Muzeum najważniejsza.
Oczywiście spytałem, czy Muzeum otrzymuje jakaś pomoc w utrzymaniu: jakaś rządowy fundusz lub coś takiego, co pozwoli pokryć na przykład koszty energii elektrycznej. Niestety nic takiego w Irlandii nie istnieje, choć dziwię się bardzo. Natomiast jak stwierdził Sean, w Irlandii Północnej jest taki fundusz, wspomagających kolekcjonerów i lokalnych właścicieli Muzeów.
Sean również zbiera znaczki pocztowe z tematyką kolejową...
...jak również kartki pocztowe.
Zaskoczył mnie fakt, że w zbiorach znalazły się przedmioty kolejowe pochodzące rodem z Ukrainy. Jak się okazało, jeden ze wcześniejszych zwiedzających Muzeum Sean'a nie zapomniał o nim i przesłał mu parę drobiazgów.
Oto plomby używane w pociągach transportowych...
Zastanawiałem się jakie przeznaczenie miały te pręty rozwieszone na drewnianej tablicy. Każda z nich miała jakieś wypustki w kształcie metalowych kółek umieszczonych od siebie w różnych odległościach.Zadałem pytanie Sean'owi i z przyjemnością nam na początku wszystko wytłumaczył a potem zademonstrował.
To są klucze. Służyły do zmiany torów, gdy pociąg dojechał do rozwidlenia szyn. Różna odległość metalowych kółeczek - wypustek można porównać do dzisiejszego klucza do drzwi, który uruchamia elektryczny zamek, a ten odczytując przesuwa odpowiednie szyny na właściwe miejsce. Aby maszynista nie pomylił kluczy, musiał odczytać nazwę miasta wygrawerowaną na jednej ze stron metalowego pręta
A do samych kluczy służyła ta oto maszyna: klucz wkładało się u podstawy i pociągało oburącz do góry. Tam elektroniczny system rozpoznawszy ułożenie zapadek. To było genialne w prostocie rozwiązanie. Podwójne zabezpieczenie uniemożliwiające popełnienie pomyłki.
Chciałbym pokazać Wam wszystko co tutaj zobaczyłem, lecz tym samym odebrałbym Wam chęć przyjazdu do Sean'a. Trzeba to samemu zobaczyć tym bardziej, że Sean nie odmawia, gdy ktoś chce się umówić na spotkanie, gdy zapragnie zobaczyć Muzeum. A jest na co popatrzeć. Już sam fakt, że zdecydował się na ściągnięcie pociągu, tylko potwierdza z jakim pasjonatom jest Sean
Na do widzenia Sean zaprosił nas na herbatę. Usiedliśmy razem w pobliskim barze i porozmawialiśmy o Irlandii. Właściciel Muzeum wyraził smutek z powodu recesji. Kiedyś ludzie sami przynosili przedmioty związane z koleją i zostawiali je w Muzeum za darmo. Teraz żądają niezłych sum, a przecież cel istnienia Muzeum jest inny.
Pożegnaliśmy Sean'a z uczuciem wielkiego ciepła. Bardzo polubiliśmy tego przesympatycznego człowieka i jeśli tylko będzie taka możliwość odwiedzimy go ponownie.

*********************************************
Lokalizacja:
Demesne, Hrabstwo Roscommon, Irlandia
Koordynaty GPS
53°46'11.41"N   08°29'42.28"W

WEBSITE:

MAPA:
*********************************************

8 komentarzy:

  1. Kolejne ciekawe miejsce..Irlandczycy mają jednak niesamowite pomysły.Mojemu synowi też się podobało, interesuje się historią kolejnictwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. b. ciekawe tym bardziej że tak mały kraj jak irlandia nijak nie kojarzył mnie się z koleją!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi się nawet kojarzy,miałem okazję podróżować koleją na trasie z Cork do Cobh. I to było przeżycie, jakie niesamowite krajobrazy......

      Usuń
  3. Chetnie tam kiedys wpadne - wpisuje na moje liste MUST SEE :) Dublinia

    OdpowiedzUsuń
  4. ale bym siedziała w tej kabinie hihi :P super sprawa

    OdpowiedzUsuń
  5. Super muzeum i przesympatyczny Pan :)

    OdpowiedzUsuń