Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dingle. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dingle. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 sierpnia 2016

Post No.144: Kapliczka Gallarus Oratory

Pewnego pochmurnego dnia, zwiedzając urocze zakątki Półwyspu Dingle, zajechaliśmy do jednego z ważniejszych historycznie miejsc w Irlandii, nazwanego Gallarus Oratory. 
Zostawiliśmy auto na parkingu dla gości i ruszyliśmy do Visitor Centre. 
W środku Visitor Centre jest niezwykle skromnie: pamiątek do kupienia może niewiele, ale za to są bardzo oryginalne. Starszy Pan, który sprzedaje nam bilety, jest miły i uśmiechnięty, z nadzieją wręcza nam zaproszenia na darmową kawę czy herbatę do budyneczku obok. 
Wychodzimy przez drugie drzwi i idziemy na wprost, ku Gallarus Oratory.
Musimy pokonać spory kawałek polnej drogi, gdyż Gallarus położony jest w dość znacznej odległości od Visitor Centre a ścieżka prowadząca do niego, znajduje się na terenie prywatnym.
Chcielibyśmy się rozejrzeć, ale niestety niski poziom chmur uniemożliwia delektowanie się widokami półwyspu Dingle. Nawet pobliskie zbocza zostały przykryte przez cumulonimbusy, zakrywając przed nami niewątpliwie fajne pejzaże.
W końcu dochodzimy do naszej dzisiejszej atrakcji, której równa symetria robi na nas wrażenie już z daleka. Choć swym kształtem przypomina bardziej odwróconą łódkę, nie jest to domek rybaka. Jest to prawdopodobnie najstarszy kościół w Irlandii.
Pomimo przeprowadzonych dość szczegółowych badań nad obiektem, nikt nie jest w stanie podać dokładnej daty powstania, natomiast rozbieżność pomiędzy nimi jest ogromna: od V do aż XII wieku. Niestety wewnątrz nie zachowały się żadne "skarby", które zazwyczaj umożliwiają archeologom określenie czasu budowy. W tym przypadku określono czas na podstawie technik budowy ważnych elementów konstrukcyjnych, takich jak okna czy też drzwi.
Nazwa Gallarus pochodzi od celtyckiego słowa Séipélin Ghallaris (Shay-pan-leen Gah-lah-rass) oznaczający "Kościół dla ludzi z Zewnątrz" - czyli  dla osób nie pochodzących z regionów Półwyspu Dingle. To oznacza, że ten mały kościółek służył jako miejsce odpoczynku i modlitwy dla przybywających z zachodu Mnichów. Na co dzień, służyło miejscowym jako kapliczka.
Technika budowy jest imponująca: równiutko poukładane kamienie, ułożone pod pewnym kątem tak, że przez stulecie do środka nie wpadła ani jedna kropla deszczu. Taki system przypomina budowę znacznie starszych obiektów, znajdujących się na terenie Irlandii: Newgrange ...
 ... oraz Beehive Huts, które również znajdują się na Półwyspie Dingle.
Różnice w ułożeniu kamienia są takie, że Gallary wygląda na idealną w swym kształcie budowlę, jakby konstruktorzy doszli do architektonicznej perfekcji w swoim tworzeniu.
I chyba jeszcze jedna ważna rzecz została tutaj do powiedzenia: Gallarus Oratory to prawdopodobnie pierwszy zbudowany budynek w Irlandii, mający podstawę prostokąta. Zazwyczaj do czasu jego powstania, trzymano się kształtu koła lub jak to woli, okręgu. 
Ta dawna świątynia nie była wielka: wewnątrz wymiary wynoszą 4,80 x 3 metra. W środku panuje słabe światło, które wpada przez jedyne w tym pomieszczeniu okno, które oczywiście zostało tak zbudowane, aby wychodziło na wschód.
Wchodząc przez drzwi muszę się schylać - dowód, że dawni mieszkańcy półwyspu byli znacznie od nas niżsi.
Nad drzwiami istnieją dwa kamienne otwory, które służyły jako zawiasy dla drewnianych drzwi, zamykanych pomieszczenie od środka. 
Wewnątrz mogło być przyjemnie, choć wtedy prawdopodobnie jeszcze nie wynaleziono sposobu na ogrzewanie takich placówek. Brak kominka oraz otworu w dachu uniemożliwiał rozpalenie ogniska.
Z oknem wychodzącym na wschód związana jest pewna legenda: jeśli ktoś wydostanie się z przez nie z Kościółka, to jego dusza będzie oczyszczona z grzechów! Można nawet samemu spróbować. Właściciel obiektu, OWP nie ma nic przeciwko temu!
Po północnej stronie Kapliczki, na ziemi, znajduje się niezliczona ilość kamieni, ułożonych w prostokąt, co może oznaczać lokalizację Grobu. 
Na jego końcu, znajduje się niewielka, metrowej wysokości kamienna płyta.
Na płycie został wyryty Celtycki Krzyż - Krzyż o Zamkniętym Okręgu.
Jest to jeden z pierwszych i za razem najbardziej prymitywnych z Krzyży, odkrytych w Irlandii. Poniżej okręgu, zostały wyryte w starej, łacińskiej formie słowa, które ze względu na upływ czasu, sprawiły nie lada problem w odczytaniu przez naukowców. Przypuszcza się, że napis brzmi:"Colum Mac Dinet" ( Colm, syn Dineta).
Wracając do okręgu wyrytego na kamiennej płycie: uczeni dość szybko wytłumaczyli, dlaczego wyryto właśnie taki wzór. Otóż dawni, przedchrześcijańscy Irlandczycy, czcili wielu bogów, w tym oczywiście boga słońca. Krzyż Celtycki może być zawłaszczonym symbolem boga słońca, który się nałożył z krzyżem chrześcijańskim. Irlandzkie Chrześcijaństwo przywłaszczyło sobie wiele popularnych symboli i tradycji
Czy warto odwiedzić Oratorium Gallarus? Naszym zdaniem tak! Ta Kapliczka jest nie tylko świadectwem raczkującego chrześcijaństwa w Europie, ale również jest dowodem fantastycznego kunsztu budowniczych, którzy nie użyli do budowy ani grama zaprawy.
Jest to o tyle wyjątkowe, że pomimo silnych oceanicznych wiatrów, które nawiedzają Półwysep Dingle, Oratorium Gallarus w dalszym ciągu stoi na swoim miejscu...
*********************************************
Lokalizacja:
Murreagh, Dingle, Co.Kerry, Ireland
Koordynaty GPS:
52°10'25.0"N   10°21'12.8"W
Film:
Autor: Martin P.
MAPA:
*********************************************

sobota, 14 maja 2016

Post No.136: Półwysep Dingle, plaża Clogher oraz Gwiezdne Wojny.

W końcu udało się nam zaplanować wspólny weekend i zadecydowaliśmy, że Majówkę 2016 spędzimy na Półwyspie Dingle. Choć to magiczne miejsce oddalone jest od Dublina o niemalże cztery godziny drogi, pojawiamy się na Półwyspie rok w rok i choć z pogodą jest różnie, jak to w Irlandii, nigdy nie żałujemy naszego przyjazdu w tak przepiękne miejsce.
Nasz wyjazd zaplanowaliśmy w Piątek, lecz mogliśmy wyruszyć dopiero po godzinie 16. Pomimo tak późnej pory mieliśmy realne nadzieje, że zachód słońca obejrzymy już na jednej z plaż Dingle. Niestety, nie przewidziałem tylko, że w piątkowe popołudnie cała Irlandia stoi w korkach. Zachód słońca obejrzeliśmy będąc jeszcze w samochodzie, gdzieś tam za miasteczkiem Tralee...
Następnego dnia, Dingle ugościło nas pięknym i słonecznym dniem.
Gdy tylko zjedliśmy śniadanie w naszym ulubionym B&B, ruszyliśmy na zwiedzanie Półwyspu i skierowaliśmy się na znana nam już Slea  Head.
Droga ta prezentowała się jak zwykle uroczo: wąska jezdnia, która została zbudowana nad skrajem klifu, potrafi zaskoczyć niejednego kierowcę a ostatnie jej metry wieńczy parking, na którym co roku od lat dwóch wstecz, spotykaliśmy Johna...
John był kiedyś architektem z niezłym stanem konta w banku. 
Gdy w 2008 roku Światowy Kryzys rozłożył Celtyckiego Tygrysa na łopatki, John stracił w zasadzie wszystko oprócz starego, znalezionego na strychu fletu poprzecznego. 
To w zasadzie dzięki znalezisku John odnalazł sens swojego życia i to dzięki niemu John wygrywał turystom historię ludzi, mieszkających wcześniej na półwyspie Dingle.
Niestety murek, na którym zazwyczaj widzieliśmy Johna, dzisiaj był pusty.
Być może było jeszcze za zimno a nam było nam troszkę smutno, że w tym roku nie posłuchamy opowiadań Johna. O samym Johnie oraz innych wyjątkowych ludziach, mieszkających na tym Magicznym kawałku irlandzkiej ziemi, napisałem tutaj
Parking, na którym właśnie przebywaliśmy, jest doskonałym punktem widokowym na którym w zasadzie znajdziemy wszystko: błękit Oceanu Atlantyckiego, irlandzkie klify, magiczną zieleń oraz wiele kamiennych murków ustawionych ludzką ręką na tutejszych polach...
Spoglądamy na wyspę Blasket, która skąpana w świetle słońca wygląda przeuroczo.
Zbliżenie w aparacie, umożliwia nam zobaczenie ruin domostw dawnej wioski, zbudowanej na zboczach od strony stałego lądu, aby uniknąć zimnych oceanicznych wiatrów. Wioska ta, w ciągu dosłownie jednego dnia, została opuszczona przez wszystkich mieszkańców. 
Po upływie kilkudziesięciu lat, widać kontrastującą biel nowych domostw, świadczącą o powrocie nowego pokolenia na surową i oddaloną od "cywilizacji" wyspę. 
Przypatrując się tamtejszej plaży, widzimy na jej złotych piaskach szarą smugę: to stado fok, które praktycznie codziennie od wielu lat wygrzewają się na nim. Foki te można obejrzeć całkiem z bliska dzięki fantastycznej usłudze jaką jest Eco Tour, która oferuje wyprawę na te ogromną wyspę.
Jadąc dalej, chcieliśmy się zatrzymać na następnym Parkingu nieopodal, gdzie zawsze stajemy na posiłek a gdzie przy okazji można zobaczyć Rogi Diabła. I tak jak przez cały dzień nie widzieliśmy żadnego turysty, tak właśnie na tym Parkingu było ich tak wielu, że nie było już miejsca dla nas. 
O "Rogach Diabła" napisałem tutaj.
Ruszyliśmy więc dalej, nawet nie zatrzymując się. Po kilku minutach jazdy, zbliżaliśmy się do rejonu zwanego Waymont. Tuż przed Nim warto zatrzymać na chwilę samochód, aby móc podziwiać panoramę która znajduje się po naszej lewej stronie: trzy wyspy: Blasket, Śpiący Olbrzym i Teracht wyglądają przepięknie...
W końcu zajechaliśmy na sam Waymont. 
To własnie w tym miejscu mamy najlepszy punkt widokowy w tej części półwyspu. Szkoda tylko, że nie ma żadnego miejsca parkingowego tylko istnieje taka mała zatoczka przy jezdni, która mieści zaledwie trzy samochody. 
Dzisiaj mieliśmy szczęście, zmieściliśmy się w limicie i możemy się zatrzymać na dłużej ale są też takie dni, że po prostu trzeba jechać dalej, gdyż ilość przejeżdżających samochodów w sezonie turystycznym nie pozwala na bezpieczne parkowanie. 
Szkoda, bo warto się zatrzymać i delektować się takimi oto pięknymi widokami.
Był również drugi powód naszego przybycia tutaj: gospodarz naszego B&B wskazał nam ten punkt jako najlepszy, aby zobaczyć miejsce w którym właśnie kręcono następny epizod najsławniejszego chyba filmu sci-fi, "Gwiezdne Wojny"!!!
 Już znacznie wcześniej, bo w zeszłym roku, kręcone były sceny do epizodu VII, na przepięknej wyspie Skelling Michael. Szczegóły wykonywania scen na wyspie wyszły dopiero w tym roku a niektóre z nich można już obejrzeć na You Tube. Oto jeden z nich:
Star Wars The Forsen Awaken
Trzy lata temu chcieliśmy zwiedzić tę niesamowitą wyspę, byliśmy już nawet u wejścia do portu, ale ze względu na zbyt wysoką falę nasz skiper zrezygnował z podpłynięcia. Opłynęliśmy tylko wyspę dookoła, o czym również już pisałem i również zapraszam do posta - tutaj.
Patrzyłem więc z przejęciem na odległy punkt, w którym faktycznie coś było. Oczywiście o rozróżnieniu jakichkolwiek elementów nie mogło być mowy. Z pomocą przyszedł nam aparat i przy maksymalnym zbliżeniu, coś udało nam się zobaczyć.
Nie byłbym sobą, gdybym nie chciał zobaczyć czegoś więcej, lecz zanim ruszyliśmy odkryć  "Gwiezdne Wojny", ruszyliśmy na naszą ulubioną plażę, która z punktu Waymont wyglądała tak:
Plaża Clogher.
 Sam nie wiem jak to możliwe, ale za każdym razem, kiedy tutaj jesteśmy, jest tutaj niesamowicie pusto.
Kolor złotego piasku i błękitnej wody na zdjęciach bardziej kojarzony jest z jakimś bardzo odległym krajem a nie z Irlandią. Dodatkowym atutem jest to, że plaża ma w sobie tak pozytywną energię, że nie przeszkadzają nam dzisiaj zimowe kurtki, które mamy na sobie i szalejemy sobie na piasku...:-). Zresztą zawsze tutaj tak było: za każdym razem czuliśmy, jakby pozytywna energia tutaj dotykała nas.
Wspominając nie tak odległe czasy, byliśmy  świadkami jak właśnie tutaj, zaśpiewały dla nas... kamienie. Sami posłuchajcie, zaczynają śpiewać od 14 sekundy filmu:
Autor: Moja Zielona Irlandia
No ale ja miałem dzisiaj misję do wykonania: jako wierny fan Gwiezdnych Wojen, nie mogłem ot tak sobie pojechać, nie zbliżywszy się nawet do miejsca, w którym coś budowano na potrzeby filmu.
Ruszyliśmy więc z kopyta i już po kilkunastu minutach zjeżdżaliśmy z głównej drogi i kierowaliśmy się ku wiosce Ballincolla.
Jechaliśmy dość powoli, gdyż musieliśmy pokonać sporo zakrętów.
W końcu zza następnego rogu, dość niespodziewanie wyłoniła nam się biała tablica, z namalowanym i przekreślonym na czerwono aparatem fotograficznym. Napis nie pozostawiał żadnej wątpliwości: ZAKAZ FOTOGRAFOWANIA!
Tuż obok niej stał groźnie wyglądający Ochroniarz rodem z Ojca Chrzestnego wzięty...
Nasza rozmowa była bardzo krótka, po której otrzymaliśmy dość zwięzłą informację: tutaj filmu żadnego nie robią. Na pytanie czemu jest zakaz fotografowania słyszę odpowiedz: abym mógł zobaczyć film w Hollywood! hahah
No tak. Wygrać, nie wygram, więc musimy zawrócić co też czynimy z niechęcią. Jednak nie podajemy się: tuż za zakrętem, który umożliwi nam schowanie się przed czujnymi oczami Irlandzkiego Ala Capone, zatrzymujemy się i robimy te oto fotki:
Chyba rozumiem decyzję filmowców o zmianie miejsca nagrywania scen.
Skellig Michael nie jest miejscem, do którego można dostać się codziennie: stan Oceanu i jego pływy mogą pokrzyżować plany nie jednemu reżyserowi. Dochodzi fakt, że aby dostać się na sam szczyt góry, gdzie filmowane są główne klipy, trzeba pokonać ponad 600 kamiennych stopni, które nie zawsze są bezpieczne...
Wikipedia
Należy chyba podziwiać zamysł i potrzebę zbudowania identycznego miejsca, które użyto w filmie z zeszłego roku. Położone nad klifami, chatki zbudowane zostały na specjalnej, wbrew kształtowi terenu, wypoziomowanej platformie. I to w miejscu, do którego nie prowadziła żadna droga...
 No i chyba troszkę przesadzają z zachowaniem tajemnicy, gdyż RTE poinformowało opinię publiczna jak tylko zaczęto prace.
www.rte.ie
Zauważyliśmy, że drugi z ochroniarzy stojący z połowie tej specjalnej drogi, obserwuje nas niczym snajper na wojnie, więc zadecydowaliśmy o natychmiastowej zmianie naszej lokalizacji.
Conor Pass to miejsce opisywane już przez nas i wielokrotnie przez nas odwiedzane.
To miejsce, do którego wciąż się wraca i nie sposób o nim zapomnieć.
 Kręta i wąska droga prowadzi wzdłuż krawędzi klifów i wznosi się na szczyt, z którego możemy podziwiać przepiękna panoramę na pobliskie zatoki, góry oraz sam Półwysep Dingle.
Gdy w końcu docieramy na szczyt, zatrzymujemy się na parkingu i możemy w ten niezwykle słoneczny dzień, napawać się widokami...
Choć to początek maja, po kolorach okolicznych wzgórz widać, że przyroda tkwi jeszcze w letargu.
Zimny, oceaniczny wiatr w tym roku nie pozwolił na zbyt wcześnie zazielenić się wzgórzom.
Doskonale widoczna z tego miejsca Góra Mount Brendon, dumnie wznosi się a my już podążamy w dół, raz po raz naciskając pedał hamulca...
*********************************************
Lokalizacja Parkingu:
Półwysep Dingle, Co.Kerry, Ireland
Koordynator GPS:
52°06'18"N   10°27'19"W
Film:
Autor: Denis Ryan
MAPA:
*********************************************
Lokalizacja:
Péninsule de, Dingle, Co. Kerry
Koordynaty GPS:
 52°09'24"N   10°27'34"W
Film:
Autor: Martin Veskilt
MAPA:
*********************************************
Lokalizacja Planu Filmowego Star Wars: 

Koordynaty GPS:
52°10'46"N    10°26'58"W
MAPA:
*********************************************
Na zakończenie z przyjemnością podzielę się z Wami zdjęciami, które nadesłała Wioletta Chmiel Debicka, która zwiedziła plan "Gwiezdnych Wojen" tydzień po nas i podzieliła się swoimi, doskonałymi zdjęciami.
Oto Fotki:
Za super fotki bardzo dziękujemy!!!!
Jednocześnie pragnę Was poinformować, że ekipa filmowa przeniosła się na Malin Head...
Niech Moc będzie z Wami...
*********************************************