niedziela, 31 sierpnia 2014

Post No.89: Najsławniejsza Droga w Irlandii: Slea Head Road

Najsławniejsza droga w Irlandii, znajduje się na samym czubku Półwyspu Dingle - Slea Head.
Zbudowana wiele lat temu, połączyła wioski, które rozdzielała Góra Orłów - Mount Eagle (516 m).
Ten kilkunastu kilometrowy odcinek drogi, prowadzący skalistym wybrzeżem o szerokości jednego samochodu, dostarczy każdemu jadącemu, niezależnie czy to autem, czy też rowerem, niezapomnianych wrażeń.
Aby dostać się na Slea Road, należy w miasteczku Dingle trzymać się głównej drogi i jadąc na zachód, kierować się aż do ronda. Na rodzie należy skręcić w lewo, zgodne z drogowskazem wskazującym nam drogę na Slea Head - droga 559.
Chyba nigdzie indziej w całej Irlandii, wzdłuż właśnie tej drogi, prowadzącej nas do Slea Head, nie ma tylu atrakcji, ile możemy zobaczyć w czasie pokonywania 8-iu kilometrów, prowadzących na sam czubek półwyspu. Jedną z nich, zdążyłem już opisać we wcześniejszym poście, dotyczących  kamiennych chatek zbudowanych setki lat temu.
O chatkach możecie przeczytać tutaj.
Jeszcze wcześniej, można było odwiedzić Dumberg Fort, zbudowany w epoce żelaza przez ówczesnych ludzi, setki lat temu. Fort  położony nad klifem, miał charakter typowo obronny, o czym mogą świadczyć grube mury jak też samo jego położenie, gdzie jedną ze stron fortu ochraniał sam Ocean Atlantycki...
http://en.wikipedia.org/
Napisałem w czasie przeszłym, gdyż obecnie fort jest zamknięty.
Sztormy i silne wiatry z początkiem tego roku, spowodowały dalsze obsunięcia się klifu. Część fortu zniknęła w głębinach Oceanu, a reszta jest tak niestabilna, że zagrażała odwiedzającym fort turystom.
Irish Examiner
Ze względu na historyczną wartość obiektu, zadecydowano, że miejsce zostanie zbadane przez ekspertów i wyniki ekspertyz zadecydują o sposobie konserwacji Fortu, tak aby zapobiec dalszemu zniszczeniu historycznego miejsca. Jednak, już teraz wiadomo, że wydana kwota w tym celu będzie wyrażać się w milionach.... Jak to się stało, że ten historyczny obiekt uległ zniszczeniu? Każdy kto mieszka w Irlandii, doskonale pamięta początek 2014 roku. Oficjalnie w Irlandii, nie notowano takich sztormów od 150 lat, a ich siłę mogliśmy odczuć sami na własnej skórze. Zdjęcie przedstawione poniżej przedstawia, drogę Slea Head po jednym ze styczniowych sztormów, gdzie siła fal dosięgła znacznie wyżej położonej drogi. Należy  tylko zwrócić uwagę na różnicę wysokości pomiędzy Oceanem a drogą. Zdjęcie umieścił na swojej stronie Indepedent.
http://www.independent.ie/
Po pokonaniu kilku kilometrów, skręcamy o 360 stopni, mijając mały strumień, którego woda opada ze skały na jezdnię, dzięki czemu asfalt w tym miejscu jest mokry przez cały rok. Teoretycznie to od tego miejsca rozpoczyna się Magiczna Droga, zwana Slea Head Road.
Zatrzymujemy się na najbliższej zatoczce.  Dzisiejszy dzień, choć bez słońca, jest wyjątkowo ciepły. Lekki wiaterek znad Oceanu dotyka naszych twarzy a my z przyjemnością poddajemy się atmosferze Półwyspu Dingle.
  Jesteśmy akurat w miejscu, gdzie mamy przed sobą chyba najdłuższą i ostatnią prostą Slea Road...
Nieco dalej, na następnej zatoczce, zatrzymujemy się na znacznie dłużej: to punkt widokowy, zbudowany z myślą o turystach. Tuż przy murku znajduje się tabliczka informacyjna, na której wymienione są wszystkie gatunki ptaków, które mamy szanse zobaczyć na Półwyspie Dingle.
Jakby na potwierdzenie, poniżej nas przelatuje Głuptak, którego rozpiętość skrzydeł może sięgać nawet do dwóch metrów. Aerodynamiczny kształt tego gatunku, posłużył inżynierom lotnictwa do zbudowania najsłynniejszego kiedyś samolotu, Concorde...
 Pomyślałem sobie, że może uda mi się zrobić parę fajnych zdjęć z góry, więc zacząłem wspinaczkę po nierównym terenie. Nie było łatwo, gdyż wrzosy i ukryte wśród nich skały, groziły kontuzją więc niejako zostałem zmuszony do bardzo ostrożnego stąpania.
Podczas, gdy ja mozolnie i z trudem pokonywałem nierówny teren, Moja Żona próbowała uchwycić i uwiecznić swoim aparatem, Magię Półwyspu Dingle...
Natomiast ja, miałem okazję z bliska przyjrzeć się, jak za pomocą okolicznych kamieni oraz drutu, miejscowy gospodarz zabezpieczył dostęp nad skraj urwiska swoim owcom...
Nie zawsze to pomaga, gdyż niektóre z cztero-kopytnych, pomimo zabezpieczeń przeskakują ogrodzenie i na nierównym terenie łamią swoje nogi. W takich przypadkach los takich nieszczęśników jest przesądzony i prawdopodobnie tak właśnie się stało ze zwierzęciem, którego szczątki znalazłem nieopodal murka...
Droga położona niżej, na tle urwiska prezentowała się niesamowicie: niewielki murek odcinał ląd od Oceanu. To tak jakby ostatnia droga Europy...
Zakręty Najsławniejszej Drogi w Irlandii, widoczne z mojego miejsca, wyglądały dość ciekawie...
...a w tym czasie na dole, Moja Żona miała okazję wykonać prawdziwą sesję dwóm mieszkańcom Półwyspu, którzy z ochotą pozowali do obiektywu, ani trochę nie bojąc się bliskości aparatu...
Z tego miejsca, możemy również zobaczyć wciąż pogrążonego we śnie Irlandzkiego Olbrzyma...
Przemieszczając się na następną zatoczkę, przystajemy w bardzo specyficznym miejscu. Biały krzyż z ukrzyżowanym Jezusem i z postaciami przy Nim modlącymi się, ustanawia granicę pomiędzy dwiema kościelnymi parafiami: miasteczka Dingle oraz parafii Ballyferriter.
Jak miejscowi powiadają, Krzyż Slea Head został nazwany "kamieniem węgielnym" pomiędzy obiema parafiami i został postawiony w roku 1960. W tamtych latach nikt nie sądził, że w dniu dzisiejszym Krzyż stanie się jednym z symboli Półwyspu, przy którym obowiązkowo zatrzymują się samochody z turystami.
Zatoczka przy krzyżu, jest ostatnim miejscem, w którym możemy się zatrzymać.
 Dalsza droga, już znacznie węższa, szerokości jednego samochodu, wymaga od kierowcy znacznego skupienia, jednocześnie dając kierującemu jakąś frajdę jazdy...
 Moja kierownica, nieprzerwanie zmienia swoje położenie. Tuż przed nami, kierowca samochodu pokonuje zakręty, co chwila naciskając na hamulec. Jednakże trasa Slea Head Road nie męczy, lecz sprawia radość. Może to przez widoki, które mamy przed sobą: skały po prawej, po drugiej stronie Ocean. I te zakręty....
National Library of Ireland
To nasz prawdopodobnie szósty przejazd tą trasą i za każdym razem przeżywamy ją na nowo. Nie da się tego tak na prawdę opisać, trzeba samemu to zobaczyć, samemu przeżyć tę jazdę. Mogę tylko Wam podpowiedzieć, że jeśli tylko będziecie mieli szansę przejeżdżać drogą Slea Head Road, jedźcie po południu, inaczej możecie utknąć w korku. Możecie również przebyć tę trasę razem z nami....
Tutejsze korki są efektem nie tylko wąskiej drogi, lecz również efektem wielu chętnych turystów, którzy swoimi autami pokonują tę trasę. Najgorzej jest wtedy, gdy na drodze pojawi się autobus...
Następnego dnia, ruszyliśmy jeszcze raz na Slea Road i korzystając z przepięknej pogody, specjalnie dla Was, nagraliśmy nasz przejazd używając kamerki samochodowej.
Oto krótki filmik, który mam nadzieje warto obejrzeć:
Slea Head Road to druga z panoramicznych dróg, które istnieją na Półwyspie Dingle.
Pierwszą z nich, która prowadzi przez przełęcz Connor Pas, opisałem tutaj. Warto połączyć obie trasy w planach Waszych eskapad...
*********************************************
Lokalizacja:
Dingle Head, Co.Kerry,Ireland
Koordynaty GPS:
52°05'53.3"N   10°27'17.6"W
Film:
Autor: Andrew Rosette
MAPA:

sobota, 23 sierpnia 2014

Post No.88: Miejsce, gdzie czas się zatrzymał...

Tym razem, zapuściliśmy się na zachodnie wybrzeże hrabstwa Donegal, niedaleko sławnych klifów Slieve League, które wyrastają wprost z nad Oceanu, na wysokość 601 metrów.
Slieve League - 601 m.n.p.m  Hrabstwo Donegal.
Nasza trasa przebiegała przez tereny, wydawało nam się zupełnie nie zamieszkane. 
Od czasu do czasu, mijaliśmy domy, które bardzo odbiegały od standardów nowoczesnego budownictwa, a my, tym samym znaleźliśmy się w dawnej Irlandii...
Ziemia, choć przyjemnie zielona, wydawała się surowa, nie nadająca się do zamieszkania, jednak fakt, że na naszej trasie pojawiają się zabudowania, budzi nasze zdziwienie. Na tej ziemi, gdy zimą atlantycki wiatr wiruje pomiędzy wzgórzami, a wczesna zimowa ciemność okrywa okoliczne dolinki i jeziorka, na przestrzeni wielu kilometrów nie uświadczysz ani sklepiku, ani stacji benzynowej ani choć jednego Pubu.
Choć to początek maja, okoliczni mieszkańcy korzystają z bezdeszczowych dni i już przygotowują się do następnej zimy, zbierając torf, który posłuży jako materiał palny w domowych kominkach. 
Z końcem naszej trasy, wyłonił nam się widok, do którego podążaliśmy: nadbrzeże Oceanu Atlantyckiego...
Gdy przybyliśmy na miejsce, zastaliśmy na miejscu ciszę i owce. Żadnych ludzi. Pierwszą rzeczą, którą zauważamy to betonowy mostek, którym prowadzi szlak w kierunku Slieve League a poniżej wolno strumyk kończy swój bieg w falach Oceanu Atlantyckiego...
Po prawej, na tle stoku widać ruiny wioski, która została opuszczona w czasie Wielkiego Głodu.
Do budowy wioski użyto okolicznych kamieni, które do tej pory pokrywają okoliczne wzgórza.
Port - to nazwa miejsca, w którym obecnie się znajdujemy. Mówi się, że to było pierwsze miejsce w hrabstwie Donegal, w którym zbudowano port i prawdopodobnie z tego powodu wzięła się nazwa dawnej wioski.
Po obu stronach maleńkiej plaży, wznoszą się klify, dodając uroku i tajemniczości. Dodatkowo wychodzi słońce, więc przyroda ukazuje nam wspaniałe i wydaje się zapomniane przez turystów miejsce, do którego mieliśmy szczęście dotrzeć.
Dodatkowo nad betonowy falochron prowadzą schodki, które kiedyś ułatwiały rozładunek towaru, z przycumowanych tutaj statków.
"Ghost Village" wygląda niesamowicie na tle pobliskiego wzgórza. Ciężko uwierzyć, że wiele lat temu miejsce te tętniło życiem: dzieci biegały po pobliskiej plaży, a miejscowi szykowali sieci do połowu ryb.
Dzisiaj na plaży widać specjalne szyny, po których spuszcza się na wodę zatoczki łódkę, a tuż koło ruin, stoi nowy budynek. Tak jakby los chciał pokazać, że powoli na nowo wróciło tutaj nowe życie...
Niedaleko nas, na wzgórzu stoi krzyż, którego biel wyróżnia się na tle pobliskich klifów...
Krzyż nie stoi tutaj przypadkiem, jest bowiem jedynym symbolem tragedii, która wydarzyła się prawie 150 lat temu. Otóż, w listopadzie 1870 roku, w czasie sztormu, o pobliskie skały rozbił się statek "The Sydney". Statek z ładunkiem drewna, płynął z Canady do Szkocji, gdy u progu Irlandii wpadł w gigantyczny sztorm. Nie mając prawie żadnej kontroli nad okrętem, statek wpadł na skały, w które raz po raz uderzały gigantyczne fale. Na pokładzie przebywało 21-en członków załogi, lecz tylko dwóch dotarło do brzegu. Po sztormie, miejscowi z wioski odnaleźli tylko cztery ciała, które pochowali w miejscu, gdzie dzisiaj stoi biały krzyż.
Dosyć niedawno, postawiono nową tablicę, na której wygrawerowane są nazwiska wszystkich żeglarzy statku "The Sydney". To tylko udowadnia, jak Irlandczycy potrafią pamiętać o tragediach i osobach z nimi związanych. Upływający czas trzech pokoleń, nie zatarł wszystkich swoich śladów...
Postanowiliśmy przejść się wzdłuż brzegu nad klif, który znajdował się po prawej stronie od zatoczki.
Tym samym ruszyliśmy w lewo i po przejściu kilkunastu kroków, musieliśmy przejść przez drugi betonowy mostek, który został zbudowany nad strumykiem.
Trzymając się szlaku, coraz bardziej ukazywał nam się urokliwy widok klifów wioski Port.
Czym dalej posuwaliśmy się wzdłuż klifu, tym coraz lepszy mieliśmy widok na panoramę tego bez wątpienia czarującego miejsca.
W końcu usiedliśmy na trawie, w małej zatoczce tuż nad tymi małymi klifami.
Siedzieliśmy koło siebie, "chłonąc" widoki, kolor wody i wielobarwne skały. Urzekło nas nie tylko te miejsce, ale również cisza, która nas dookoła otaczała. Dawna wioska Port, była położona w przepięknym kawałku hrabstwa Donegal.
Okazało się, że nie tylko my, jesteśmy zauroczeni. Nieopodal nas para zakochanych owieczek spoglądało tak samo jak my, w nieokreślony dal Oceanu Atlantyckiego. Wyglądało na to, że również mocno się kochają...
I tak samo jak my owieczki podpatrywaliśmy, tak samo one podpatrywały nas...
W ogóle byliśmy często podpatrywani. Najwyraźniej człowiek nie jest najczęstszym widokiem dla Donegalskich cztero-kopytnych...
Wracając udaje nam się dostrzec mały wodospadzik.
To górski strumyczek, którego bieg kończył się w maleńkiej zatoczce wioski Port.
Niestety z żalem pożegnaliśmy te przepiękne miejsce.
Port to miejsce w którym, mieliśmy takie wrażenie, czas się zatrzymał. Biały krzyż oraz ruiny dawnej wioski, symbolizują historię dawnej Irlandii. Lecz urok tego zakątka hrabstwa Donegal, jeszcze długo będzie czarował ludzi, którzy dotrą jadąc niepozorną drogą, wśród okolicznych wzgórz. Jeśli uda nam się jeszcze raz tutaj przyjechać, weźmiemy ze sobą kocyk a może i namiot.
Polecam, gorąco polecam....
Zatoka Wioski Duchów - Port, widziana z lotu ptaka...
*********************************************
Lokalizacja:
Kiltyfanned, Port, Co.Donegal, Ireland
Koordynaty GPS:
54°44'49.58"N   08°42'5.95"W
MAPA:
*********************************************