Stwierdziliśmy, że w naszych wyprawach troszkę zaniedbaliśmy Irlandię Północną, którą ostatni raz zwiedzaliśmy dwa lata temu, więc gdy tylko nadarzyła się okazja, ruszyliśmy drogami tej części Irlandii, która oficjalnie należy do Zjednoczonego Królestwa Brytyjskiego.
Tym razem celem naszej wyprawy był przylądek Fair Head, który znajduje się w najsłynniejszym chyba hrabstwie Irlandii Północnej, Antrim, do którego dotarliśmy po nieco trzygodzinnej jeździe oraz pokonaniu prawie 300 kilometrów...
Tym razem celem naszej wyprawy był przylądek Fair Head, który znajduje się w najsłynniejszym chyba hrabstwie Irlandii Północnej, Antrim, do którego dotarliśmy po nieco trzygodzinnej jeździe oraz pokonaniu prawie 300 kilometrów...
Pomimo pomocy wskazań naszego GPS-a, ostatnie kilometry pokonywaliśmy dzięki białym tablicom informacyjnym, które poprowadziły nas do jedynego, jak się chwilę potem okazało, parkingu na Fair Head. Parking zbudował i udostępnił lokalny farmer, który chciał zapobiec zadeptania własnej ziemi lub niewłaściwego parkowania na niej, przez auta turystów.
Mapka Fair Head |
Przy bramie wjazdowej na parking, zauważyliśmy specjalną czerwoną, metalową skrzyneczkę, która służyła jako punkt poboru opłat, za możliwość korzystania z parkingu. Jednakże nikt z właścicieli przy niej nie stał, więc wszelkie opłaty, są traktowane bardziej jako datki. Zebrane w ten sposób sumy, właściciel wykorzystuje do budowania i utrzymania szlaków ułatwiających dostanie się na Klify Fair Head.
Niestety nie mamy przy sobie funciaków, lecz postanowiliśmy, że wrzucimy do skrzyneczki mały datek, w wysokości 5€.
Oprócz skrzyneczki na pieniążki, mamy do swojej dyspozycji ogromną mapę przedstawiającą zarówno półwysep jak i wszystkie szlaki prowadzące nad klify.
Oto ona:
Oto ona:
Ruszamy na prawo od parkingu, wzdłuż drogi, która powinna poprowadzić nas na wybrzeże.
Napisałem, że powinna, gdyż tak naprawdę jedyną naszą wskazówką prawidłowej trasy była mapa, którą sfotografowałem na parkingu.
Napisałem, że powinna, gdyż tak naprawdę jedyną naszą wskazówką prawidłowej trasy była mapa, którą sfotografowałem na parkingu.
Po lewej stronie od naszej marszruty, lecz nieco w oddali, dostrzegamy ruiny gospodarstwa, które zostało opuszczone przez ostatnie, dwie starsze właścicielki w latach 1960-tych. Pomimo porzucenia domostwa, przez następne dziesięć lat gospodarstwo te służyło jako schronienie dla turystów w razie niepogody. Niestety w 1970 roku zawaliła się boczna ściana podtrzymująca dach, więc przebywanie w środku stało się zbyt niebezpieczne i od tamtego czasu, jakikolwiek dostęp do ruin został odcięty.
Idziemy wciąż traktem, który jak się nam wydawało, prowadzi wprost nad klify. Jednakże teren zamiast się wznosić, zaczął opadać, co tylko rozbudziło we mnie wątpliwości co do prawidłowości kierunku naszego marszu. Choć rozglądaliśmy się bacznie dookoła nas, nigdzie nie zauważyliśmy żadnych strzałek czy też znaków kierunkowych, więc musiałem spojrzeć na wykonane zdjęcie mapy. Okazało się, że spojrzałem we właściwym momencie. Właśnie znaleźliśmy się koło drewnianej kładki, zbudowanej specjalnie przez właściciela, ułatwiającej przejście nam na drugą stronę kamiennego murka, a którą powinniśmy pokonać.
Gdy tylko przeszliśmy przez kładkę, znaleźliśmy się na polu, ponownie bez żadnych wskazówek co do kierunku marszu, ba, nie widzieliśmy nawet żadnej wydeptanej ścieżki...
Dopiero po jakimś czasie odnajdujemy jakiś trakt po którym decydujemy się iść, choć troszkę było to deprymujące, że szliśmy tak na "ślepo"...
Po pewnym czasie, z naszej lewej strony wyłoniła się nam panorama zatoki oraz miasta Ballycastle...
Choć sam zatoka była już widoczna, wciąż kontynuowaliśmy marsz pod górkę, gdyż jeszcze nie dotarliśmy nad klify. iestety Moja Żonka była tuż po przebytej grypie, więc osłabiony organizm nie radził sobie z wysiłkiem, który wkładaliśmy w dotarciu na szczyt.
W krótkich chwilach odpoczynku, podziwialiśmy również panoramę którą mieliśmy za plecami.
W krótkich chwilach odpoczynku, podziwialiśmy również panoramę którą mieliśmy za plecami.
Gdyby ktoś chciał kiedyś podążyć na Fair Head, stworzyłem tako oto mapkę, która powinna ułatwić Wam orientację. Oto ona:
W końcu znaleźliśmy się w miejscu, z którego roztaczał się widok na przepiękne wybrzeże Irlandii Północnej...
Zdecydowaliśmy się kontynuować nasz marsz wzdłuż kamiennego murka,
który wydawał się sięgać aż do wyspy Rathlin, którą teraz mieliśmy okazję zobaczyć po raz pierwszy.
który wydawał się sięgać aż do wyspy Rathlin, którą teraz mieliśmy okazję zobaczyć po raz pierwszy.
Ściany klifu Fairy Head, to nic innego jak bazaltowe słupy stworzone przez naturę.
Takie same, tyle że znacznie mniejsze, możemy zobaczyć w najsłynniejszym chyba miejscu w Irlandii Północnej, na Giant's Caseuway...
Gdy na chwilę usiedliśmy sobie na kamieniu, spoglądaliśmy przez teleskop na wyspę Rathlin, która swym kształtem przypomina literkę "L". Widzieliśmy białe ściany wapiennych klifów, oraz małą latarnię. Właśnie ta wyspa stała się pierwszym celem najazdu Wikingów na Irlandię w 795 roku.
W dniu dzisiejszym na wyspie mieszka tylko 125 osób...
Znaleźliśmy się w miejscu, w którym ściany klifu wznoszą się na wysokość 150 metrów nad poziomem morza. W czasie naszego marszu, co jakiś czas niespodziewanie pojawiają się szczeliny, przez które możemy spojrzeć w dół, wprost na kamienistą plażę.
Dzięki jednej z nich mamy również okazję zobaczyć, w jaki cudowny sposób jedne kamienne słupy opierają się swym ciężarem o inne.
Nasza trasa ponownie zbiega się z kamiennym murkiem, który został zbudowany wiele lat temu...
Idąc tak wciąż zapominany o tym, co możemy zobaczyć za plecami.
Więc co jakiś czas oglądamy się za siebie i z przyjemnością patrzymy na widoki, które w dniu dzisiejszym prezentuje nam Irlandia Północna...
W końcu dochodzimy do najwyższego punktu klifów Fair Head.
Choć jeszcze nie widzimy samej wysokości z tego miejsca, w którym jesteśmy teraz, krok po kroku zbliżaliśmy się do ściany klifu a jednocześnie zauważamy, że nie jesteśmy tutaj sami...
Okazało się, że znaleźliśmy się w najbardziej popularnym miejscu w Europie, gdzie ludzie specjalizujący się w wspinaczce, wykorzystując naturalną budowę ścian klifu Fair Head.
Metoda jest prosta: liny zabezpieczające zawiązywane są na szczycie, następnie wyczynowcy schodzą po niej na dół, aby używając sił rąk i nóg, oraz specjalistycznego pomocnego w wspinaczce sprzętu, wejść na szczyt...
Niestety, troszkę się spóźniliśmy. Dwoje śmiałków, dokonało wspinaczki i w momencie gdy my się pojawiliśmy, zaczęli zbierać wszystkie swoje rzeczy.
Pewnym zaskoczeniem dla nas było to, że jednym ze śmiałków była Kobieta!
Aby obejść naturalną skalną szczelinę, musimy zejść ze szczytu, aż do następnej drewnianej kładki zbudowanej przez farmera. Dzięki niej nie musimy przeskakiwać przez płot, który z czasem oraz liczbą chętnych, zapewne uległby zniszczeniu.
Gdy ponownie zaczęliśmy wchodzić na wzniesienie, po przejściu kilkunastu następnych kroków, zauważyliśmy następną line przymocowaną do kamienia, a tym samym sam sposób swojego zabezpieczenia, ludzi którzy zajmują się tym sportem na co dzień...
Po chwili z nad krawędzi klifu wychylił się mężczyzna.
Przy pasie z jednej strony zawieszone miał specjalne haki, a z drugiej woreczek na talk.
Uwiązany z linami, za chwilę ponownie zamierzał zejść na dół...
Na nasze pytanie czy w ogóle odczuwa jakiś lęk, odpowiedział z uśmiechem, że nie.
My z kolei opowiedzieliśmy z jakiego kraju jesteśmy, co tylko spowodowało wielki uśmiech na twarzy ze stwierdzeniem, że zna wielu Polaków, a nawet jeden z nich jest jego przyjacielem. Zrobiło nam się bardzo miło...
Pożegnaliśmy naszego przesympatycznego wyczynowca i ruszyliśmy dalej...
Wraz z naszym postępem w marszu, co jakiś czas oglądaliśmy się za siebie. Widok był przepiękny...
Nasze następne kroki wymagały wielkiej ostrożności i rozwagi. Nie chcieliśmy za nadto zbliżać się do grani klifu gdyż stawało się to zbyt niebezpieczne. Co chwila zaskakiwały nas szczeliny, przy których wystarczył jeden nierozważny krok, aby spaść 200 metrów w dół...
W niektórych miejscach krawędź linii klifu wyglądała na "solidną", pomimo tego szczerze mówiąc bałem się wychylić.
Z wielką ciekawością i ostrożnością zarazem, poznawaliśmy teren, przez który przechodziliśmy pierwszy raz w życiu.
Wszystko było dla nas nowe i ciekawe, tak jak te oczko wodne, które powstało na wysokości 200 nad poziomem morza, tuż przy skraju klifu...
Przy następnej szczelinie z ciekawością patrzyliśmy, jak pomiędzy bazaltowymi słupami, utknęły głazy. Pomiędzy nimi widzieliśmy prześwit, przez który widzieliśmy ziemię, która znajdowała się znacznie poniżej...
Teren, przez który teraz przechodziliśmy, co chwila nas zaskakiwał.
Niesamowite formy, które natura rzeźbiła przez ostatnie setki lat, były po prostu przepiękne i niespotykane.
I z każdym naszym następnym krokiem, pojawiały się nowe formy i kształty....
Wyłoniła nam się następna ściana klifu i patrząc na nią, ciężko było uwierzyć, że stoimy na znacznej wysokości. Jest to chyba jedno z nielicznych miejsc, gdzie ludzkie oko jest "oszukiwane" przez naturę...
I wydawałoby się, że już nic nowego nie zobaczymy, a tutaj ponownie klify Fair Head nas zaskoczyły....
Teraz musieliśmy nieco oddalić się od klifów, gdyż jego skraj był zbyt postrzępiony i niepewny, jeśli chodzi o bezpieczne przemieszczanie. Oddaliliśmy się na kilka metrów i własnie w tym miejscu zauważyłem szczelinę, która ciągnęła się na kilkadziesiąt metrów o niewidocznej dla mnie głębokości.
Za lat kilkadziesiąt lub kilkaset, w wyniku działania wody i erozji ta część klifu oderwie się od całości, tworząc nowe kształty.
Niespodziewanie na naszej trasie pojawił się wielki głaz, który jak się zdaje, nie zmienił swej pozycji ani kształtu od setek lat...
Linia klifu wciąż zmieniała swe kształty, odkrywając przed nami swoje piękno...
I ponownie w miejscu, w którym nam się wydawało że jesteśmy sami, zauważyliśmy rozpiętą linę świadczącą o tym, że gdzieś tam pod nami, niczym pająk, zawisł człowiek, który wspina się po ścianie klifu pokonując swoje słabości...
Doszliśmy do miejsca, w którym nasza wycieczka kończy się .
Dalsza droga bowiem, choć nas niesamowicie kusi aby ją zbadać, wymagałaby od nas poświęcenia o wiele więcej czasu niż możemy sobie na to pozwolić...
Przed nami ostatni z widoków, który na długo zostanie nam w pamięci....
Wracamy tym samym na szlak, który poprowadzi nas na parking, przechodząc koło małego jeziorka.
Na jego środku istnieje mała, okrągła wysepka, którą stworzył człowiek w celach defensywnych w razie napaści wrogów.
Wysepka ta została zbudowana z kamienia oraz drewna i jest świadectwem o zagrożeniach, jakie kiedyś istniały, jak również jest świadectwem zaradności człowieka. Prawdopodobna data powstania tej wysepki datuje się na 1200 przed naszą erą...
Oto fantastyczny filmik, który znalazłem na You Tube, przedstawiający Irlandczyka, który specjalnie jeździ na Fair Head, aby się wspinać po ścianach klifu.
Znajdziecie w filmie wszystko, co My chcieliśmy Wam pokazać, a czego pokazać nie mogliśmy. Zapraszam na film. Na prawdę warto.
Takie same, tyle że znacznie mniejsze, możemy zobaczyć w najsłynniejszym chyba miejscu w Irlandii Północnej, na Giant's Caseuway...
W dniu dzisiejszym na wyspie mieszka tylko 125 osób...
Dzięki jednej z nich mamy również okazję zobaczyć, w jaki cudowny sposób jedne kamienne słupy opierają się swym ciężarem o inne.
Więc co jakiś czas oglądamy się za siebie i z przyjemnością patrzymy na widoki, które w dniu dzisiejszym prezentuje nam Irlandia Północna...
Choć jeszcze nie widzimy samej wysokości z tego miejsca, w którym jesteśmy teraz, krok po kroku zbliżaliśmy się do ściany klifu a jednocześnie zauważamy, że nie jesteśmy tutaj sami...
Robert French. National Library of Ireland |
www.mountaineering.ie |
Pewnym zaskoczeniem dla nas było to, że jednym ze śmiałków była Kobieta!
Przy pasie z jednej strony zawieszone miał specjalne haki, a z drugiej woreczek na talk.
Uwiązany z linami, za chwilę ponownie zamierzał zejść na dół...
My z kolei opowiedzieliśmy z jakiego kraju jesteśmy, co tylko spowodowało wielki uśmiech na twarzy ze stwierdzeniem, że zna wielu Polaków, a nawet jeden z nich jest jego przyjacielem. Zrobiło nam się bardzo miło...
Ponownie musieliśmy pokonać kładkę, którą wykonał właściciel tej ziemi.
Wszystko było dla nas nowe i ciekawe, tak jak te oczko wodne, które powstało na wysokości 200 nad poziomem morza, tuż przy skraju klifu...
Niesamowite formy, które natura rzeźbiła przez ostatnie setki lat, były po prostu przepiękne i niespotykane.
Za lat kilkadziesiąt lub kilkaset, w wyniku działania wody i erozji ta część klifu oderwie się od całości, tworząc nowe kształty.
Library of Ireland. Fot: Robert French. |
Dalsza droga bowiem, choć nas niesamowicie kusi aby ją zbadać, wymagałaby od nas poświęcenia o wiele więcej czasu niż możemy sobie na to pozwolić...
Library of Ireland. Fot: Robert French. |
Na jego środku istnieje mała, okrągła wysepka, którą stworzył człowiek w celach defensywnych w razie napaści wrogów.
Wysepka ta została zbudowana z kamienia oraz drewna i jest świadectwem o zagrożeniach, jakie kiedyś istniały, jak również jest świadectwem zaradności człowieka. Prawdopodobna data powstania tej wysepki datuje się na 1200 przed naszą erą...
Znajdziecie w filmie wszystko, co My chcieliśmy Wam pokazać, a czego pokazać nie mogliśmy. Zapraszam na film. Na prawdę warto.
*********************************************
Lokalizacja:
Ballycastle BT54 6RD, Wielka Brytania
Koordynator GPS:
|
55°13'00"N 06°09'13"W
|
Film:
Autor: Epic TV Climbing Daily
|
MAPA:
*********************************************
Widzę po zdjęciach, że Wasza wycieczka się niewątpliwie udała. Klify prześliczne, choć ten spadek 200 metrowy - też nie wiem czy bym się spróbowała wychylić. A ci ludzie - odważni są, to na pewno i muszę to naprawdę kochać. Ta wysepka na jeziorze wygląda ciekawie. Ale jednak klify zrobiły na mnie większe wrażenie ze sprawą Waszych zdjęć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kinga z bloga https://kingway007.blogspot.com
Dziękujemy bardzo. Z przyjemnością również zajrzymy na Twojego Bloga. Pozdrawiamyciepło!!!
UsuńMiejsce robi wrażenie, co za niesamowite formacje skalne stworzone przez Naturę. To oczko wodne na skraju klifu też ciekawe...Zapewne jeszcze nie raz wrócicie do Irlandii Północnej, choć, jak wcześniej pisałeś,noclegi w funtach wychodzą bardzo drogo, a jak na 1-dniową wycieczkę to kawał drogi. Wspinaczka na klify też niesamowita. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękujemy Wojtku, jak zawsze bardzo serdecznie. My również pozdrawiamy :-)!
UsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńMy ostatnio bliśmy na Achill Island ! :) Irlandia jest piękna !
Nie długo pojedziemy Twoim tropem. Pozdrawiamy
Usuńjak zwykle Piotrze macie dar do znajdywania pięknych miejsc oraz poznawania przy okazji ciekawych ludzi. Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia gdzies w drodze ;)
OdpowiedzUsuń:-). Dziękujemy. Mam nadzieje, że kiedyś faktycznie się spotkamy.... Również pozdrawiamy
UsuńWitam, podążam trochę twoimi śladami, a dokładniej wklejam je pomiędzy.... ile czasu zajęło wam wędrowanie po Fair Head. Się zastanawiam ile czasu mam zanim pojadę dalej (1,2,3 H?)
OdpowiedzUsuńHej. Około 2 godzin. Cieszymy się bardzo, że przemierzasz szlaki. Pozdrawiamy ciepluteńko!
Usuń