środa, 28 maja 2014

Post No.75: Krótka wycieczka w góry Wicklow

To będzie raczej króciutki post informacyjno - uzupełniający.
***
Dzisiaj odebrałem żonkę z pracy i postanowiliśmy jeszcze nie wracać do naszych czterech ścian. Ruszyliśmy na Wicklow a nasz wybór padł na Guinness Lake. Tak jak się spodziewaliśmy, o tej porze w tych uroczych górach, położonych blisko Dublina, byliśmy praktycznie sami.
Słoneczny dzień oraz świeży, zielony kolor późnej wiosny a raczej wczesnego lata, tradycyjnie sprawiał, że panorama na góry Wicklow prezentowała się i Magicznie i wspaniale...
Pokonaliśmy kilkadziesiąt metrów, i już zobaczyliśmy Jezioro Guinnessa...
Rok temu zauważyliśmy, że nad jeziorem zbudowano osadę, w której kręcono sceny do filmu "Wikingowie"...
W tym roku podobnie, choć etap budowy jest w fazie początkowej, lecz już może za tydzień, będziemy mogli zobaczyć całą osadę oraz łodzie wikingów zakotwiczone przy brzegu jeziora Lough Tay
My jednak delektowaliśmy się ciszą i widoczkami...
a było na co patrzeć...
A przy okazji chciałem Was poinformować, że już od Soboty, przez następne trzy miesiace otwarta jest Farma Motyli.
Farmę motyli również już opisałem. Tutaj
Zapraszam do obu miejsc!

niedziela, 25 maja 2014

Post No.74: Jak Święty Patryk kawałek lądu oddzielił...

Gdy tylko nadarzyła się okazja, ponownie ruszyliśmy w teren. Tym razem nasz wybór padł na hrabstwo Mayo, którego jeszcze nigdy nie mieliśmy okazji zwiedzić. I niestety teraz żałujemy, że  nie pojechaliśmy tam, gdzie znacznie wcześniej pojawił się Święty Patryk...
Co. Mayo
Wyruszyliśmy z samego rana, aby naszą wycieczkę zacząć od wizyty na Downpatrick Head. To w zasadzie mały półwysep, kształtem przypominający łapę z rozczapierzonymi palcami. Jedna z tutejszych legend powiada, że Święty właśnie w tym miejscu stoczył walkę z Diabłem, który w wyniku walki stracił jeden z palców. Coś w tym jest, gdy tylko spojrzymy na półwysep z lotu ptaka...
Po czterech godzinach jazdy, w końcu dotarliśmy na miejsce.
Zanim skierowaliśmy się na miejsce przeznaczenia, zatrzymaliśmy się na pierwszym parkingu, aby w spokoju zjeść sobie śniadanko. Była to również okazja, aby rozejrzeć się po okolicy...
Gdy pierwszy głód został zaspokojony, podjechaliśmy jeszcze kawałek do przodu, na ostatni możliwy parking tuż przed klifami. Dalsze kilkadziesiąt metrów do krawędzi klifów, musieliśmy pokonać pieszo...
Gdy tylko minęliśmy zardzewiałą bramę, która uniemożliwiała przejście zwierząt domowych na teren urwisk, zbliżyliśmy się do miejsca otoczonego wielkimi kratami. Podeszliśmy do krat i byliśmy zaskoczeni, jak w niespodziewanym miejscu ziemia potrafi się tak raptownie otworzyć...
Poniżej nas istniała jaskinia, która prowadziła aż do samych klifów. My natrafiliśmy na "okno w dachu" tej jaskini. Staliśmy tak przy kratach, podziwiając to, co stworzyła natura a poniżej, choć wydawało się, że woda stoi, słychać było szum fal rozbijających się o ściany jaskini...
W internecie poszukałem zdjęć tych, którzy mieli okazję zwiedzić pieczarę a znaleźli się w niej tylko w jeden możliwy sposób: przypłynęli na łodziach lub w kajakach.
Oto jedno ze zdjęć, jak jaskinia wygląda w środku:
www.garethmccormack.com
W tej jaskini w 1798 roku straciło życie 25 mężczyzn, którzy uczestniczyli w lokalnym buncie a którzy szukali schronienia w pieczarze. Nie przypuszczali, że w wyniku przypływu fala w jaskini będzie tak wysoka, że stracą życie. Dzisiaj tę tragedię przypomina specjalna tablica.
Upływający czas powoli zaciera nie tylko ludzką pamięć, ale również i wygrawerowane w kamieniu litery...
Maszerując dalej, w połowie odległości od krat do klifów, możemy zobaczyć statuetkę Świętego Patryka, która została postawiona w środku ruin tworzących kwadrat. Wg Legend to tutaj święty zbudował swój kościółek, kiedy przemierzając pogańską Irlandię, głosił Słowo Boże.
Dzisiaj figurka sprawia wrażenie, jakby wciąż Święty Patryk czuwał nad Irlandią, bacznym okiem spoglądając na Zieloną Wyspę...
Teraz jesteśmy już krok od urwiska. Musimy jeszcze minąć budyneczek zbudowany w latach drugiej wojny światowej, służący jako punkt obserwacyjny przeciwko niemieckim łodziom na i podwodnym.
Jednocześnie podłoże znacznie się zmieniło. Przypomina to jak chodzenie w podmokłych lasach, te kępki traw  tłumią nasze kroki i z każdym naszym krokiem robi się tak dziwnie miękko...
Zbliżamy się do krawędzi klifu I oto jest! Zwany potocznie Pazur Diabła w całej okazałości. Stoimy jak wryci, bo jak nie podziwiać tego co widzimy przed sobą:
Choć tego nie widać na zdjęciach, ten kawałek oderwanego od całości lądu, ma wysokość 45 metrów, długość Pazura wynosi 63 metry a szerokość 23.  Przepaść oddzielająca pazur od lądu wynosi ponad dwieście metrów...
Istnieją przesłanki, że ląd zapadł się w wyniku działania fal Oceanu Atlantyckiego w roku 1393, odcinając mieszkających tam ludzi od lądu. Osoby uwięzione zostały uratowane, poprzez rozciągnięcie lin do stojącego obok, zakotwiczonego statku.
Tamte wydarzenia ściśle wiążą się z inną Legendą o Świętym Patryku. 
Gdy ten odwiedził ten skrawek Irlandii, tutejszym Wodzem był niejaki Crom Dubh, który za nic nie chciał przejść na wiarę chrześcijańską. Święty Patryk w końcu tak rozeźlił się na upartego pogańskiego Wodza, że z całym impetem uderzył laską w ziemię. Ziemia się zapadła, odcinając chatkę Wodza Crom Dubh'a od lądu, który został na tym skrawku lądu do końca swojego żywota...
Niezależnie, która z opisanych wydarzeń jest prawdziwa, znalazły się osoby, które chciały sprawdzić czy faktycznie na tym skrawku lądu istniały zabudowania. Dnia 31 lipca roku 1980, dr Seamus Caulfield , ojciec Patrick Caulfield i Martin Downes , profesor biologii w Maynooth College wylądowali helikopterem na szczycie oderwanego klifu i rozpoczęli badania. Pracowali tylko dwie godziny, ale odnaleźli kształty dwóch zabudowań oraz tzw schodki owiec.
Spoglądając zaś z tego miejsca w prawo, mogliśmy ujrzeć drugi Palec Diabła:
Przy okazji sami możemy zobaczyć jak teren tuż przy urwisku jest niebezpieczny:  nad litą skałą może tylko z pół metra zwykłego piasku, którego zwartość tak na prawdę trzymają korzenie trawy. 
Na dolnych warstwach skalnych, miejscowe ptaki zbudowały sobie gniazda...
Postanowiłem pójść na sam czubek klifu a moja druga połówka uwieczniła moją marszrutę i właśnie dzięki niej, możecie teraz porównać, jacy jesteśmy niewielcy...
Z tej perspektywy udało mi się zobaczyć wejście do pieczary, którą opisałem wcześniej a kolorystyka tego miejsca na prawdę mnie urzekła. Ciemnobłękitny ocean, zielona trawa i skała o różnych kolorach...
Kto potrafi lepiej rysować?
Choć na zdjęciu wygląda to inaczej, to tak na prawdę do krawędzi klifu nie podchodziłem zbyt blisko. Zostało mi do niej przynajmniej z metr.
 Lecz jednak samo zdjęcie, które obejrzałem znacznie potem, zaskoczyło mnie...
 Robiliśmy sobie zdjęcia, nie wiedząc jaki fajny wyjdzie z tego efekt...
Przez nasze obiektywy mogliśmy podpatrywać nurków. Właśnie zakończyli swój pobyt pod wodą, ale nigdy niestety nie dowiemy się, czego właściwie szukali i czy coś też znaleźli.
Nad krawędziami klifów, warstwa ziemi, której pokłady wynoszą około pół metra, powoli i nieustannie zostają wypłukane przez deszcz oraz Atlantycki wiatr...
Jeszcze raz spojrzeliśmy na "odcięty palec" i przemieściliśmy się na drugą stronę, aby z samej ciekawości zobaczyć jak wygląda trzeci palec z tak zwanej "Łapy Diabła".
Do przejścia mieliśmy kilkanaście metrów a kroczyliśmy po trawie w kierunku wschodnim. Z pod naszych nóg w powietrze unosiło się miliony komarów, które akurat teraz najwidoczniej mają swój okres godowy. Złączone komarze pary za nadto nie przejmowały się naszą obecnością... 
Powoli podchodzimy do krawędzi klifu. Pod nami wyłania się następna skalna wnęka, gdzie na ścianach klifów mieszkają ptaki a w dole rozbijają się fale. Różnokolorowe skały dodają tylko uroku temu niesamowitemu miejscu. Jednocześnie chyba nie chcielibyśmy tutaj być zimą, gdy przeszywający wiatr wieje z wielką siłą a w skały uderzają tysiące ton litrów Atlantyckiej wody.
Rok po roku, z każdym uderzeniem fal, woda uderza w ściany zachowując się jak delikatny papier ścierny. Dzięki temu, choć bardzo powoli, skały ubywa. Jednocześnie górne warstwy wyglądają jak wielkie półki...
Najlepiej widać kąt klifu na tym zdjęciu. Kiedyś, gdy u podnóża ponownie ubędzie skały, a waga górnego odcinka będzie zbyt duża, całość zawali się do wody. 
Tak jak pisałem wcześniej, już raz się to zdarzyło...
Ponownie musieliśmy zobaczyć Pazur Diabła. Obróciliśmy się więc i ruszyliśmy do poprzedniego miejsca, tym razem znacznie skracając sobie drogę. Przy okazji minęliśmy jakieś ruinki, które prawdopodobnie były jakąś dawną osadą lub być może zapleczem dawnego kościółka...

I ponownie z wielką przyjemnością patrzyliśmy na dawną część lądu, która ściśle związana jest z legendą o Świętym Patryku. Ten mały półwysep, zaznaczony na mapach jako Downpatrick Head, jest na pewno wyjątkowym miejscem. 
Wracając na parking, pożegnaliśmy jeszcze Świętego Patryka. 
Mapka sytuacyjna...
*********************************************
Lokalizacja:
Knockaun, Ballycastle, Co.Mayo, Ireland
Koordynaty GPS:
54°19'22.31"N   09°20'45.03"W
Film:
Autor: Team Hasenberg Fpv
MAPA: