niedziela, 3 maja 2015

Post No.116: Smutna historia Dana O'Hary - Connemara Heritage Center

Te starannie ukryte miejsce odnaleźliśmy jadąc drogą N59 w kierunku Galway - Clifden i
szczerze mówiąc, tylko przypadek spowodował, że skręciliśmy w oznakowany wjazd, który z perspektywy jadącego samochodu, wyglądał bardziej na wjazd do jakiegoś hotelu niż wjazd do Connemara Heritage Center.
Fot.: Google map
Będąc już na parkingu, wciąż mieliśmy wątpliwości czy jesteśmy w miejscu przeznaczonym dla zwiedzających. Szczerze mówiąc, gdyby przed nami nie było tego charakterystycznego wozu transportowego dla turystów, prawdopodobnie nie zdecydowalibyśmy się nawet na wyjście z samochodu.
Sami chyba przyznacie, że budynek nie wyglądał jako Heritage Centre, lecz bardziej jako Hotel.     Jednak później cieszyliśmy się, że decydując się na zwiedzanie, poznaliśmy smutną historię Irlandczyka Dana O'Hary.
Weszliśmy do środka. Okazało się, że cały ten budynek jest połączeniem Heritage Centre z B&B, gdzie zmęczeni podróżą turyści mogą wynająć sobie na noc pokój.  Zwiedzanie Heritage Centre zaczynamy od sklepu z pamiątkami, umiejscowionego za Recepcją B&B.
Zostaliśmy zaproszeni do małej sali kinowej, na specjalny film poświęcony nie tylko o przepięknym hrabstwie Connemara, ale również przedstawiający historię życia Dana O'Hary. Napiszę Wam szczerze, że nie zawsze lubię takie oglądanie "na siłę", ale tym razem z czystym sumieniem mogę Was zapewnić, że warto poświęcić te 15 minut. Film był sam w sobie tak ciekawy, że po wyjściu natychmiast kupiliśmy ten sam filmik DVD na pamiątkę.
Po filmie spędziliśmy troszkę czasu w maleńkim pokoju, gdzie mogliśmy obejrzeć zgromadzone przez właścicieli przedmioty oraz archiwalne zdjęcia z tutejszych okolic z zamierzchłych czasów. W szczególności dwa z nich, utkwiły mi w pamięci a które mogę Wam teraz przedstawić. Pierwsze to dzieci pilnujące zestawu domowej produkcji bimbru, oraz drugie przedstawiający życie rodzinne uchwycone przez animowanego fotografa, który uwiecznił biedę panującą na Connemarze wiele lat temu.
Choć samo pomieszczenie przypominające małe muzeum, nie jest wielkie, to jednak spędziliśmy tam troszkę czasu, gdyż przedmioty oraz informacje umieszczone wewnątrz były na prawdę ciekawe.
Następnym punktem wycieczki było wyjście na teren, który został poświęcony turystom, aby w jakiś sposób przybliżyć historię Irlandii. Oczywiście wszystkie te zbudowane budynki w rzeczywistości nie mają żadnej wartości historycznej, ale dzięki zaangażowaniu samych właścicieli, znacznie przybliżają dawną Irlandię wszystkim tym, którzy zwiedzają Zieloną Wyspę po raz pierwszy.
I tak na samym początku tej, nazwijmy "Ścieżki Historii", możemy zobaczyć wiernie odtworzony budyneczek, który przedstawiał małą kapliczkę a który niezliczoną ilość budowano w całej Irlandii wraz z nadejściem początków chrześcijaństwa.
Następnym punktem do obejrzenia jest Dolmen, który jest jednym z wielu setek, usianych na Zielonej Wyspie. Za każdym razem, gdy widzę podobne relikwie historii, zastanawiam się, jakiego wysiłku  kiedyś użyto, aby w jednym miejscu zebrać tak ciężkie głazy, które kiedyś służyły jako ważne dla społeczności, miejsce obrzędów religijnych.
Następnym punktem naszego zwiedzania był mały domek z dachem pokrytym słomą, który został zbudowany nad małym stawikiem. Tak wyglądały początki budownictwa pierwszych celtyckich mieszkańców.
Przez cały dzień naszej wycieczki, padał typowy irlandzki deszcz: niewielki, ale bardzo uciążliwy, dlatego też z przyjemnością, choć tylko na chwilę, schowaliśmy się do środka.
Do pokrycia dachu zastosowano słomę, która była rozwiązaniem prostym, lecz skutecznym, o czym przekonaliśmy się my sami. Pomimo całodziennych opadów, do środka nie dostała się ani jedna kropelka wody!
Jednakże warunki panujące wewnątrz odbiegają dalece od norm mieszkaniowych w dzisiejszych czasach...
Zostawiamy te małą historyczną osadę i wracamy do Visitor Centre. Chcielibyśmy zwiedzić gospodarstwo, w którym kiedyś żył Dan O'Hara - główna postać historyczna tego miejsca. Normalnie do zagrody Dana można wjechać traktorem z naczepą dla turystów, który widzieliśmy na parkingu, a który prowadzi Przewodnik - właściciel B&B. Jednakże dzisiaj, gdy jest już po sezonie i gdy turystów jest niewielu, wystarczy spytać się w Centrum, czy możemy sami podnieść bramę i wjechać na teren tej historycznej posiadłości, która położona jest nieco wyżej niż Visitor Centre. Otrzymujemy zgodę i jedziemy własnym autem na niewielkie wzniesienie.
Po paru minutach, przybywamy na miejsce. Wokół nas, świeżo rozkopany torf. To tutaj, właściciel B&B który jest jednocześnie Przewodnikiem, pokazuje swoim gościom dawny sposób kopania torfu. Jest to chyba również jedyne miejsce w Irlandii, gdzie można samemu sprawdzić, jak ciężka to była praca. Wystarczy tylko wyrazić swoją chęć Przewodnikowi i po chwili do ręki dostaniemy odpowiednie narzędzia.
 Torf do dnia dzisiejszego pokrywa warstwa, nazwijmy to trawą, którą trzeba było odkryć specjalną łopatą. Dopiero wtedy, zabierano się do wykopywania torfu, który przez kilka następnych tygodni suszono a następnie używano jako opał do ogrzewania domu. Takiego samego sposobu używa się do dnia dzisiejszego w hrabstwach Donegal i Mayo, choć coraz usilniej przeciwstawia się temu Unia Europejska...
Zaczynamy naszą wycieczkę po majątku Dana O'Hary. U progu posiadłości możemy zobaczyć resztki budynku, który miał dwa pomieszczenia, a o których, niestety z braku Przewodnika, niewiele mogę dziś Wam powiedzieć. 
Natomiast tuż obok, z dachem pokrytym słomą, stoi szałas, w którym Dan trzymał swój drewniany wóz, dziś zasypany wyciętym i leżącym sobie torfem, który wkrótce posłuży jako opał...
Ruszając wzdłuż murków zbudowanych po obu stronach drogi prowadzącej do posesji, zbliżamy się do miejsca, w którym na co dzień, prawie 200 lat temu żył Dan O'Hara. U progu naszego wejścia, biegną do nas tutejsze kury, które zapewne myślały, że przynosimy im ziarno...
Kimże był ten dawny Dan O'Hara, którego smutne losy są opowiadane jako ballady na całym świecie? Był normalnym człowiekiem, który żył sobie spokojnie w cieniu Gór Twelve Bens o bardzo nieurodzajnej ziemi, lecz przepięknej okolicy. Dan kochał ten swój kawałek ziemi tak mocno, jak tylko kochać może człowiek o czystym sercu...
Na ośmiu hektarach ziemi, prowadził proste życie wraz ze swoją żoną oraz siedmiorgiem dzieci. Przy murku odcinającym domostwo, do dnia dzisiejszego istnieją ślady po specjalnych grzędach w którym Dan sadził ziemniaki, które w jakiś niesamowity sposób udało mu się wyhodować.
Dzięki ziemniakom Dan miał zapewnione jedzenie, przy tak licznej rodzinie, na około pół roku. Wiadome jest, że w ówczesnych czasach ludzie na Connemarze, zajadając się ziemniaczkami wraz z maślanką, cieszyli się dobrym zdrowiem. Do takowego jedzenia dochodziły artykuły pochodzenia zwierzęcego, czyli jajka lub mleko. Zwierzęta domowe trzymane były w specjalnej szopie, postawionej tuż koło domu mieszkalnego.
Dom został zbudowany z kamienia. Dach, ułożony dzięki palom drewna znalezionym w torfie, pokrywała trawa morska, zebrana i wysuszona z wód Oceanu Atlantyckiego. Okazało się, że to najlepsze możliwe rozwiązanie, aby ochronić domowników przed przeciekaniem w czasie deszczu. 
Dan wynajmował dom od właściciela - Lanlorda, płacąc odpowiedniej wysokości czynsz. Wchodzimy do środka przez dwu częściowe drzwi, do których przyczepiona jest podkowa, mająca przynosić szczęście.
W środku choć ciasnawo, jest przytulnie. Jak to w zamierzchłych czasach bywało, każdy przedmiot miał swoje miejsce. Na środku izby dominował kominek, który był tak zbudowany, aby jednocześnie ogrzewał dwie izby.  Było to również serce domu, gdzie wieczorami cała rodzina przysiadała wokół ognia, opowiadając sobie jakieś historie lub w dni deszczowe, w całkowitej ciszy, słuchając wiatru i bicia deszczu, który potrafił na Connemarze padać dniami i godzinami.
Niestety dawny wizerunek domu psują niektóre z przedmiotów, które nijak nie pasują do historii domu, w którym mieszkał nasz bohater. Znajdziemy bowiem w środku ramki z obrazkami Prezydentów USA od obecnego, Baraka Obamy do najsławniejszego, Kennedyego. Jednakże tę, moim zdaniem gafę, gospodarze uzupełniają w czasie sezonu turystycznego, gdy w czasie obecności turystów, pokazują nie tylko jak kiedyś robiono chleb, ale również częstują domowej roboty bimbrem, który wciąż jest w Irlandii nielegalny. Jak widać na zdjęciu poniżej, właściciele Heritage Centre,często rozpalają ognisko.
Zaglądamy do sąsiedniego pomieszczenia: niewielki pokój z jednym łóżkiem, ustawionym przy tylnej ścianie kominka,  na którym spali rodzice, odsypiając trudy dnia codziennego.
Cóż się więc takiego stało, że historia Dana O'Hary powtarzana jest z pokolenia na pokolenie?
Rodzinna tragedia zaczęła się zupełnie niewinnie: od okien! Dan pewnego dnia stwierdził, że potrzebuje więcej światła i postanowił zwiększyć rozmiar okien w domu.
Za sprawą istniejącego prawa, Landlord musiał podwoić czynsz, gdyż w tamtych czasach istniał podatek od okien, tzw. "Window Tax", lecz prosty człowiek, jakim był Dan o tym nie wiedział. Z dnia na dzień Dan i jego rodzina straciła swój dom, w którym byli tacy szczęśliwi, gdyż Lanlord postanowił pozbyć się nieopłacających czynsz najemców.
A że nieszczęścia chodzą parami, okazało się, że w tym czasie Irlandię nawiedziła choroba pasożytnicza ziemniaka, która przez następne kilka lat, zdziesiątkowała ludność Zielonej Wyspy.
Bez perspektyw na dalsze życie w Irlandii, Dan zakupił dla całej swojej rodziny bilety na statek do Ameryki Północnej. Z wielką radością, nadzieją i optymizmem wsiedli na statek, który miał ich wieść do nowego, lepszego życia.
Niestety los, nie docenił odwagi rodziny O'Hara. Dwanaście tygodni w podróży o znikomych racjach żywnościowych, na wypełnionym po brzegi statku i w towarzystwie szczurów, które skutecznie roznosiły wszelakiego typu zarazki, odbił się na rodzinie O'Hara straszliwie: Dan musiał w czasie podróży pożegnać na zawsze trójkę swoich dzieci oraz ukochaną żonę....
Choć statek szczęśliwie dopłynął do brzegu, Dan już nie był tym samym człowiekiem.
Bez żony musiał opiekować się czworgiem dzieci i znaleźć jakąś pracę. Niestety, choć próbował, nie udało mu się to. Zmuszony został do oddania swoich dzieci do Domu opieki, przyrzekając sobie, że wkrótce po nie wróci, jak tylko znajdzie dobrą pracę. Niestety okres ten, nie był najlepszy na znalezienie zatrudnienia, gdyż miliony imigrantów zalało wschodnie wybrzeże Ameryki Północnej.
Niestety Dan O'Hara nigdy już nie wrócił po swoje dzieci. Zmarł na jednej z ulic Nowego Yorku, na której sprzedawał zapałki, z dala od swojej ukochanej Connemary...
Tak oto kończy się tym samym historia Dana O'Hary...
*********************************************
Lokalizacja:
Lettershea, Clifden, Connemara, Co.Galway, Ireland
Koordynaty GPS:
53°28'43.89"N   09°54'44.02"W
Film:
Autor: Richards Bangs
WEBSITE:
INFORMACJE:

Godziny Otwarcia:
Styczeń
Closed
Maj
10.00 - 18.00
Wrzesień
10.00 - 18.00
Luty
Closed
Czerwiec
10.00 - 18.00
Październik
10.00 - 18.00
Marzec
Closed
Lipiec
10.00 - 18.00
Listopad
Closed
Kwiecień
10.00 - 18.00
Sierpień
10.00 - 18.00
Grudzień
Closed
Bilety:
Dorośli:
Dzieci:
Familijny:
8 €
4 €
20 €
Email:
Telefon:
+353 095 212 46
MAPA:
*********************************************

10 komentarzy:

  1. !!Super super super !!! Uwielbiam takie klimaty :)
    Nie mogę się doczekać już Irlandii a to lada dzień .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że udało mi się trafić w klimaty.. :-) Pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  2. Dziękuję za namiary na to miejsce. Ale przede wszystkim za (jak zwykle) piękne zdjęcia i wzruszającą historię. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To My dziękujemy za ciepły komentarz i bardzo serdecznie pozdrawiamy

      Usuń
  3. Nie mogłem się już doczekać następnej relacji...Bardzo ciekawa, choć smutna, ale niestety takie były losy tysięcy emigrantów w tamtych czasach. Connemara to przepiękna część Irlandii, fajnie by było kiedyś zobaczyć....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Wojtuś. Brak czasu, wiesz? Tyle do zrobienia, a tak mało ostatnio wolnego. Myślę, że Jeszcze kiedyś zobaczysz. Znając Twój upór i zamiłowanie do Irlandii? Pozdrawiamy Wojtku

      Usuń
  4. A oto odpowiedz Connemara Heritage Centre, gdy poinformowałem właścicieli o umieszczeniu posta:
    "Hi Piotr
    I just had a quick look at your page and it is fantastic. The photos are amazing -thank you so much for including us on the site. I love the photo with the chickens running toward you! I will share it on our facebook & twitter accounts so if you are on facebook and twitter let me know and I will include a link to you.
    Regards
    Paula"
    Thanks :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piotrze jak zwykle włożyłeś całe swoje serce opracowując ten post. Czytając go przypomniał mi się doskonale zrobiony film "Za horyzontem" z Tomem Cruisem w roli Josepha Donnelly i Nicole Kidman w roli Shannon Christie...
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń