Jadąc naszym autem drogą N71 z Glengariff do Kenmare, prowadzącą przez dwa hrabstwa Cork i Kerry, przemieszczamy się trasą, która prowadzi przez przełęcz o nazwie Caha Pass. W czasie naszej jazdy, natrafiamy na tunele, które zostały wydrążone ludzką ręką a tym samym zostały naturalnie wkomponowane w otaczającą panoramę.
Oto pierwszy i zarazem najdłuższy z nich:
Tunele zostały zbudowane w czasach Wielkiego Głodu. Większość Irlandczyków w tym czasie zaczęła emigrować do Ameryki Północnej, więc urzędnicy hrabstw Cork i Kerry postanowili w końcu połączyć drogę łączącą oba hrabstwa, tym samym chcąc zapewnić pracę najuboższym wyspiarzom i zapobiec masowej emigracji.
Najdłuższy z tuneli wynosi około 200 metrów a cała długość tunelu, jak wspomniałem wcześniej, wykuwana była ręcznie. Jadąc od południa, tuż przy samym wjeździe do tunelu, możemy dostrzec ruiny jakiegoś domu. Niestety duży ruch na tej drodze nie pozwalał nam na wykonanie zdjęcia, więc posłużyłem się zdjęciem wykonanym w Google Map.
To pozostałości dawnego gospodarstwa. Porównując zdjęcie archiwalne oraz dzisiejsze, możemy zauważyć ten sam głaz stojący po prawej stronie drogi, jak również wciąż istniejący, ułożony z kamieni murek.
Oto pierwszy i zarazem najdłuższy z nich:
Robert French, Library of Ireland |
Google Map |
Robert French, Library of Ireland |
Tuż za tunelem zrobiliśmy sobie przerwę w podróży, zatrzymując się na istniejącym poboczu. Panorama roztaczająca się za nim, urzeka...
Przez kilkanaście minut patrzyliśmy, jak przez wydrążony otwór przejeżdżają samochody...
Staliśmy i patrzyliśmy tak samo, jak kiedyś, ktoś, w tym samym miejscu....
Robert French, Library of Ireland |
Obserwując okoliczny teren zauważamy, że za dwoma zakrętami istnieją jeszcze dwa "wydrążenia" w skałach przez które przejeżdżają samochody.
Oczywiście, wkrótce potem i my, ruszając dalej, pokonujemy owe tuneliki.
Wrażenie z jazdy jest pozytywne, zresztą sami zobaczcie:
To była następna naturalna przeszkoda dla tych, którzy musieli połączyć drogę łączącą dwa hrabstwa.
Postanowiono nie wysadzać w powietrze całości, tylko przekuć się na wylot skał.
Efekt możemy podziwiać do dnia dzisiejszego.
Robert French, Library of Ireland |
Oczywiście pierwowzór wyglądał troszkę inaczej: był o wiele węższy, o szerokości jednego samochodu. Wraz z rozwojem transportu drogowego, przekucia poszerzono, umożliwiając tym samym przejazd każdego pojazdu o różnych gabarytach...
Robert French, Library of Ireland |
Robert French, Library of Ireland |
http://bonane.com/ |
Kilkadziesiąt metrów dalej, pojawia się następny i za razem ostatni z tunelików.
Również i ten, z biegiem czasu i wzrostem liczby przejeżdżających samochodów, został poszerzony.
Niestety ze względu na brak pobocza, ponownie musiałem skorzystać z Google map, aby móc pokazać istniejące zmiany.
Robert French, Library of Ireland |
Nieco dalej, gdy pokonaliśmy kilkukilometrowy zjazd z przełęczy, po lewej stronie drogi ukazała się nam tablica. Jednocześnie po prawej, wyłonił się mały kompleks budynków zbudowanych z kamienia. To domek Molly Gallivan's Cottage.
Pierwszy raz pojawiliśmy się w tym miejscu, parę lat temu. I wciąż tu wracamy.
Domek Molly roztacza wokół siebie jakąś fajną aurę i czujemy ją za każdym razem, gdy tu jesteśmy.
Przez miesiące naszej nieobecności, troszkę się tutaj zmieniło: stary, czarny samochód osobowy zniknął, ustępując miejsca ciężarówce...
Jednakże dopiero w tym roku odkryliśmy, że domek Molly Gallivan's, który obecnie znajduje się w odległości kilku kilometrów od tunelów, to ten sam, który kiedyś stał przy wlocie do jednego z nich!
Robert French. Library of Ireland |
http://mollygallivans.com/ |
Ze względu na duży ruch panujący na drodze, postanowiono rozebrać domek i przenieść go kilka kilometrów dalej tam, gdzie parkowanie aut nie przeszkadzało by w ruchu pojazdów. Domek szczegółowo odbudowano i dzisiaj jest jedną z najważniejszych atrakcji turystycznych hrabstwa Kerry. Lecz kim była Molly, że tak pieczołowicie zachowano jej domek? Molly Gallivan była symbolem zaradności w najgorszym okresie dla Irlandii, w czasie Wielkiego Głodu. Gdy umarł jej mąż, została sama z siódemką swoich dzieci, które trzeba było nakarmić. Pracy nie było, a jedyną dostępną w owym czasie w hrabstwie Kerry była praca przy budowie tuneli i to wyłącznie dla mężczyzn.
Molly jednak nie poddała się.
Choć sama, ta zaradna kobieta postanowiła sprzedawać produkty rolne, które skromne plony zbierała ze swojego poletka. Na początku sprzedawała je robotnikom pracującym przy tunelu, a potem wszystkim tym, którzy zatrzymywali się przy jej domku, gdy droga była już otwarta.
Robert French. Library of Ireland |
http://mollygallivans.com/ |
W dniu dzisiejszym Molly Cottage wszystkim odwiedzającym turystom oferuje przede wszystkim wszelakiego typu pamiątki: od świeczuszek po obrusiki. Tego wszystkiego jest tak mnóstwo, ze nie sposób wymienić. Całość zajmuje parę pomieszczeń a wszystko to w atmosferze lekkiej celtyckiej muzyki, którą słychać z niewidocznych głośników...
Na "zapleczu" Molly Cottage oferuje swetry, czapeczki, płaszcze a nawet serwetki.
Jest tego wszystkiego wprost tak wiele, że nie starczyło by mi czasu, aby wszystko opisać.
Niech więc wystarczą zdjęcia:
Choć powinniśmy jechać dalej, postanawiamy obejrzeć szlak historyczny, przeznaczony dla chętnych, którzy chcą dowiedzieć się czegoś więcej o życiu Molly. Zanim na niego wejdziemy, informujemy właściciela, który ucieszony wręcza nam małą broszurkę. Szlak ten jest zupełnie za darmo. Aby na niego wejść, trzeba udać się na lewo od wejścia do sklepu do stojącego nieco na uboczu domku. To Sala Audio, nowość w tym miejscu. Wkraczamy do środka i zaskoczeni widzimy, że w domowym kominku płonie ognisko. Za opał służy tutejszy torf, więc zapach dymu unoszącego się z nad płomieni jest bardzo charakterystyczny...
Nad kominkiem rozwieszona jest plansza, na której oglądamy film przedstawiający historię życia Molly. Oprócz starych zdjęć, dzisiejsi aktorzy w sposób bardzo realny przedstawili przeszłość, ukazując nam twarde warunki codziennego życia w dawnych gospodarstwach Irlandii.
Po filmie, ruszamy na szlak. Droga prowadzi lekko pod górę...
Pierwszym punktem jest mała zagroda, która była w zasadzie najważniejsza dla Molly. Mieszkały w niej wszystkie zwierzęta takie jak osiołki, kury, krowy i kaczki. Plony tych zwierząt pozwalały na przetrwanie: jajka, mleko i mięso były przetworami, które Molly sprzedawała turystom...
Mogliśmy na żywo obejrzeć dwa osiołki, które pasły się na małym skrawku pola. Te sympatyczne zwierzęta, służyły Irlandczykom przede wszystkim jako zwierzęta pociągowe. Choć może szybkość tych czterokopytnych nie była wielka, przysłużyły się wyspiarzom tak wielce, że wielu z nich do dzisiaj trzyma je w zagrodach z sympatii i w podzięce...
Jednak opieka nad tymi zwierzętami wymagała od właścicieli wielkiej odpowiedzialności. W takim przypadku Molly nie miała Świąt, Wolnych Niedziel czy wolnych dni od pracy. Dzień w dzień, o określonych porach dnia, trzeba było sypać paszę lub sprzątać w zagrodzie...
Molly zajmowała się również pędzeniem bimbru. Było to oczywiście nielegalne ale dochodowe.
W pewnej odległości od domu Molly fermentowała ziemniaki lub jęczmień a produktem był wysoko procentowy napój, który dostarczała do okolicznych Pubów.
Na szlaku możemy również zobaczyć zagrodę dla owiec, która również zajmowały istotne miejsce w życiu Molly. W zagrodzie tej, z pomocą sąsiadów, owce były strzyżone a z wełny Molly robiła swetry i ubrania, nie tylko na własne potrzeby...
Oczywiście ważnym aspektem był torf. Nieoceniony opał, dzięki któremu można było ogrzać dom i ugotować strawę. Niestety wydobycie i użycie torfu, to proces długotrwały. Najpierw należało torf wykopać, co nie było zadaniem łatwym: nasiąknięty wodą, wymagał wprawy i niezłej siły....
Następnie należało torf położyć na ziemi, aby woda zeszła z wykopanej części, potem ułożyć w kopczyki. Słońce i wiatr dokonywały reszty. Wysuszony torf nadawał się do palenia.
Naszym oczom ukazał się również dawny domek, w którym kiedyś mieszano. Są to oczywiście ruiny domu z czasów Wielkiego Głodu. Szlak specjalnie prowadzi tuż koło niego, gdyż chciano pokazać, na jakim metrażu kiedyś się żyło. Dzisiaj zwykłe 54 metry kwadratowe w domach uważane jest za średnią, lecz co możemy powiedzieć na te parę metrów, które zobaczyliśmy na własne oczy?
A gdzie miejsce na stół, a gdzie na łóżko?
http://mollygallivans.com/ |
Okolica, w której znajdowaliśmy się teraz, była miejscem w którym żyli celtyccy Druidzi.
Byli to starożytni kapłani, którzy przewodzili obrzędom religijnym oraz przepowiadali przyszłość, udzielali się politycznie oraz uczyli młodsze pokolenia. Zajmowali się również astronomią. To właśnie tutaj, dzięki dawnym Druidom i ich obliczeniom, możemy zobaczyć na własne oczy dawny kalendarz słoneczny, który składał się.... z dwóch kamieni!!!
Ustawione od siebie w odległości 50 metrów, były tak ułożone, że czubki z nich stykały się, gdy patrzyliśmy na nie z pewnego punktu. W dniu 21 czerwca na przecięciu linii ustawiało się słońce. Tylko w tym jednym dniu!!! Gdy to się stało, Druidzi wiedzieli, że to najdłuższy dzień w roku!
Dzięki ułożeniu kopca na odległym wzgórzu, w dniu 5 grudnia, gdy słońce pokrywało kopiec, Druidzi wiedzieli, że rozpoczyna się Celtycki Rok. Dzień ten nie należał do roku poprzedniego ani do roku następnego. Był dla samego siebie.
Uważano, że to w tym dniu, za pomocą magicznych wizji, można było szukać kontaktów z zaświatami. Celticki Rok - nazwany Samhain, był najważniejszym świętem dla Druidów, który przetrwał do dnia dzisiejszego, zwany potocznie Halloween.
Nasz szlak prowadzi tym razem w dół zbocza, wprost na parking. Lecz to nie wszystko, co możemy zobaczyć. Aby przetrwać Molly musiała również zajmować się polem, na którym rósł jęczmień i owies. Owies był uprawiany jako pasza dla osiołka a jęczmień Molly mieliła na mąkę do pieczenia oraz do wyrobu nielegalnej whisky.
Oprócz tego Molly zajmowała się pszczołami, dzięki którym miała miód oraz sadem, z owocami na przetwory. Słowem dzień Molly Gallivan wypełniony był różnymi zadaniami, od świtu do nocy.
Właścicielami Molly Gallivan's jest rodzina O'Sullivan, która w roku 1999 kupiła dawny domek Molly i spełniając swoje marzenia, pokazuje nowym pokoleniom sposób życia swoich przodków.
Wkładając cały swój zapał oraz serce, stworzyli cienką nić, która nierozerwalnie łączy teraźniejszość z przeszłością....
Oto oficjalna strona Molly Gallivan Cottage:
Czy im się to udało? Na pewno tak. Tłumy odwiedzające codziennie Cottage są tego najlepszym dowodem. A wszystko zaczęło się od Molly Gallivan's i Tuneli wydrążonych w skale...
Library of Ireland. Autor: Robert French |
Library of Ireland. Autor: Robert French. |
My niestety zostawiamy za sobą dolinę Druidów oraz Molly Gallivan Cotage. Przed nami następny cel podróży...
*********************************************
Lokalizacja:
Caha Pass, Co.Kerry, Ireland
Koordynaty GPS:
|
51°47'3.06"N 09°35'13.31"W
|
Film:
MAPA:
*********************************************
Lokalizacja:
Raleigh Bonane, Kenmare, Co.Kerry, Ireland
Koordynaty GPS:
|
51°48'11.10"N 09°33'33.0"W
|
Film:
Autor: Molly Gallivan's
|
MAPA:
*********************************************
Wspaniałe, ożyły wspomnienia z sierpnia 2012, tyle czasu już minęło...Jechaliśmy dokładnie tą samą trasą z Glengarrif do Kenmare, i te tunele zrobiły niesamowite wrażenie. Na Molly Gallivan Cottage zabrakło czasu, dzięki za pokazanie tego miejsca. Wtedy celem podróży było Killarney i tamtejszy park narodowy, może Wy też jechaliście tam? Jeśli tak, to czekam na następną relację, bo to było cudowne miejsce.
OdpowiedzUsuńDziękujemy. Szkoda, że nie odwiedziliście Molly... Ale Killarney Park? No, no, no.... Musze przyznać, że trochę w Irlandii zobaczyłeś....
UsuńZestawienie archiwalnych zdjęć ze współczesnymi robi niesamowite wrażenie! Jak zwykle wspaniała relacja. Gratuluję! Pozdrawiam z Kinsale - jak będziecie w pobliżu, zapraszam na kawę:-)
OdpowiedzUsuńEdyto dziękujemy za ciepły komentarz! Zaproszenie oczywiście przyjęte!!!
Usuń