Nasza następna wyprawa, ze względu na pogodę, ze względu na pogodę, nie zapowiadała się ciekawie. Jednakże zwiedzając Irlandię, nie można zbytnio się tym przejmować, więc wyruszyliśmy na zachód Irlandii, podziwiając przy okazji chmury, które otulały okoliczne wzgórza, a które właśnie mijaliśmy. Jechaliśmy dość ruchliwą drogą, więc o zatrzymaniu się nie było mowy, dlatego też fotki wykonywaliśmy z wnętrza samochodu...
Dojeżdżaliśmy do miasteczka Tralee, na którego tle, wyróżniał się pokaźnych rozmiarów biały wiatrak - Blennerville Windmill.
Nazwa wiatraku wzięła się od nazwy wioski w której powstał, gdyż dawniej Tralee nie było tak duże, jak teraz. Obecnie Blennerville jest częścią lub też, jak to woli, osiedlem tego miasta.
Chociaż nasz dzisiejszy cel podróży znajdował się znacznie dalej, postanowiliśmy odwiedzić ten, jak się później okazało, najwyższy w tej chwili wiatrak w Irlandii, którego wysokość wynosi 21,5 metra.
Pokonując kamienny most...
...znaleźliśmy się na parkingu przy Visitor Centre.
Ochoczo weszliśmy do środka, gdzie przesympatyczni właściciele gorąco nas przywitali.
Oczywiście obowiązkowym punktem programu, było obejrzenie filmu przedstawiającego historię tego obiektu, po którego zakończeniu, zaczęliśmy zwiedzanie wystawy związanej nie tylko, jak się później okazało, z wiatrakiem.
Wiatrak zbudował 214-ście lat temu, dokładnie w roku 1800, hrabia Rowland Blennerhassett, angielski osadnik, mieszkający na terenie Irlandii. Wybór miejsca budowy młyna padł na maleńką wioskę u ujścia rzeki Lee, która w naturalny sposób łączyła się z Atlantykiem. Dzięki swojemu położeniu, zmielone zboże w postaci mąki, mogło być bezpośrednio załadowane na zacumowane w pobliżu statki i wysyłane na eksport. Okoliczne wioski również korzystały na obecności wielkiego młyna i zmielone zboże wykorzystywali do wypieku swoich specjałów.
Choć w tym czasie w Irlandii istniało ponad 100 wiatraków, Blennerville Windmill prosperował kwitnąco. Praktycznie dzień i noc mielono zboże, przede wszystkim dzięki atlantyckiemu wiatrowi, które obracał wielkie, drewniane ramienia. Na drewnianych łopatach rozciągane było płótno, dzięki któremu wiatr miał "oparcie" i rozkręcał całość, a specjalne połączenia wewnątrz budynku, umożliwiały mielenie zboża. Dzisiaj, wiatrak jest nieczynny z powodu uszkodzeń mechanizmów i płótna zostały pościągane z ramion.
Dach wiatraka był obrotowy, dzięki czemu ramiona nakierowały się na wiatr.
Umożliwiał to specjalny ogon, umieszczony na przeciwko ramion.
Dzięki takiemu zastosowaniu, pomimo zmian kierunku wiatru, ramiona wciąż się obracały zapewniając nie przerwaną pracę młyna.
Również z tyłu, znajdował się specjalny hamulec. Gdy trzeba było zatrzymać pracę mielenia młyna, pociągano za łańcuch i specjalny system uniemożliwiał dalszy obrót ramion. Hamulca często używano tuż przed nadejściem nocy, gdzie ciemność wewnątrz budynku, uniemożliwiała mielenie zboża.
Niestety w młynie zdarzył się wypadek, który zaważył na losie Wiatraka: otóż żona właściciela spacerując po tarasie wiatraka, nie spodziewała się, że nagły powiew wiatru, uruchomi łopaty młyna. Stojąc zbyt blisko, została uderzona przez jedno z łopat i w wyniku obrażeń wkrótce zmarła. Wydaje się, że od dnia osobistej tragedii Sir Rolanda, wiatrak powoli i systematycznie zaczął popadać w ruinę.
Oczywiście obowiązkowym punktem programu, było obejrzenie filmu przedstawiającego historię tego obiektu, po którego zakończeniu, zaczęliśmy zwiedzanie wystawy związanej nie tylko, jak się później okazało, z wiatrakiem.
Umożliwiał to specjalny ogon, umieszczony na przeciwko ramion.
Na domiar złego ujście rzeki powoli zaczęło się zamulać, uniemożliwiając podpłynięcie statkom do wiatraka i grożąc przerwom w dostawach mąki. Zaczęto budować specjalny kanał, umożliwiając dojście statków do nabrzeża, lecz taka budowa musiała potrwać a na dodatek, w roku 1850 silne wiatry znad Atlantyku, raz po raz uderzały w wiatrak, czyniąc poważne w nim szkody. Wraz z rozwojem techniki na świecie, rentowność młyna zaczęła spadać, aby w końcu całkowicie zaprzestać swojej działalności.
National Library of Ireland |
Upływający czas dokonał reszty a wraz z nadejściem Wielkiego Głodu, w zasadzie nie było co mielić. Z samego młyna zostały tylko ruiny...
http://www.focuskerry.com/ |
Niespodzianką dla nas był fakt, że wszystkie części i mechanizmy zostały wykonane z drewna...
Tymczasem miasteczko Tralee i wybrzeże przy ruinach wiatraka, staje się jednym z miejsc, z którego Irlandczycy wyruszają do Ameryki, jako emigranci, ku lepszemu życiu. Jednym ze statków, płynących z Tralle, które pokonują Atlantyk, jest "Jeanie Johnson", którego replikę można podziwiać przy centrum Dublina.
http://en.wikipedia.org/ |
Statek ten, który przeznaczony był do przewozu towarów, dostosowany był również do przewozu 40 pasażerów. Lecz dnia 17 kwietnia 1852, statek Jeanie Johnson" ruszył w podróż do Ameryki z 254 pasażerami na pokładzie!!! Właśnie z miasteczka Tralee... Dodając średnią podróży, która wynosiła 47 dni, można sobie tylko wyobrazić, w jak koszmarnych warunkach odbywała się podróż przez wzburzone fale Oceanu.
Sam statek z emigrantami pokonywał Atlantyk 16 razy i jako jedyny w historii Irlandii, nie zanotował na swym pokładzie ani jednego przypadku śmiertelnego, choć statki te nosiły nazwę Pływających Trumien. Przyczyniła się do tego wspaniała postawa kapitana statku, James'a Attridge oraz jego lekarza pokładowego Richarda. Mało tego, w czasie trwania jednej z podróży, na świat przyszedł chłopczyk i samą podróż przeżył. I dlatego też część historyczna Visitor Centre, poświęcona jest również właśnie temu statkowi.
Czy można sobie wyobrazić, że w czasach, gdy nie istniały GPS-y, drogę do domu wskazywały te oto podstawowe narzędzia, będące na wyposażeniu każdego statku:
Ruszamy na zewnątrz, gdyż chcemy zobaczyć wiatrak od środka. Już od wyjścia z Visitor Centre ten dawny młyn i spichlerz za razem, robi na nas wrażenie: aż dziw w nas bierze, że to działało i spełniało swoją zaplanowane przeznaczenie...
Tuż przy samym wejściu, oparte o ścianę, stało wielkie koło. To jedno z kamieni młyńskich służących do mielenia ziarna, które mają specjalne rowki, dzięki którym ziarno wciąż przesuwając się, ulegało zmieleniu.
Oczywiście od czasu do czasu, takowe koła musiano wymieniać, z powodu starcia się kamienia. Nawet nie wyobrażam sobie ile to trwało i jak ciężka była to praca... Znajdujemy się na parterze wiatraka-młyna. To najszersze miejsce ze wszystkich pięter i tym samym służyło jako spichlerz i magazyn: po jednej stronie zbierano worki z żytem, po drugiej gotowy już produkt: mąkę.
Po lewej stronie widzimy łańcuch oraz gruby sznur, zwisające luźno obok siebie. To specjalny system podnośnikowy: młynarz obwiązywał worek z ziarnem łańcuchem, i gdy "przesyłka" była gotowa, młynarz ciągnął za konopny sznur, uruchamiając specjalne sprzęgło, znajdujące się na ostatnim piętrze, dzięki któremu worek wraz z ziarnem wędrował w górę.
To był prosty i skuteczny sposób. Gdyby sprzęgło się popsuło, a tak się zdarzało, młynarze musieli wręcz wspinać się po wąskich schodach, które to były ani bezpieczne, ani wygodne.
Jesteśmy teraz na wyższym piętrze. W pomieszczeniu tym wsypywano zmieloną mąkę do worków. Mąka zlatywała z wyższego pietra, w którym mielono ziarno, specjalnymi dwoma kanałami, zbudowanymi z drewna, przylegającymi do ścian budynku.
Młynarz zaczepiał worek na specjalne gwoździe. Jedną ręką przytrzymywał worek, aby zmielone ziarno trafiało do środka, a drugą rękę trzymał sznurek, dzięki któremu kontrolował przepływ. Gdy worek był pełny, młynarz ciągnął sznurek w dół, którego koniec przyczepiony był do rączki która unosiła się w górę. Dzięki takiemu rozwiązaniu młynarz mógł w każdej chwili odciąć przepływ zmielonego ziarna do worka.
Na środku pomieszczenia, wszyscy chętni mogą sami, na własne oczy zrozumieć zasadę działania takiego młyna. Spróbowaliśmy i my: do środka wsypaliśmy troszkę ziaren i kręcąc za uchwyt, patrzyliśmy jak wsypane ziarno dostaje się pomiędzy obracające się kamienie. Po chwili, w wyniku tarcia obu młyńskich kamieni, ziarno zostaje zmielone.
Na wyższym piętrze, znajdujemy się w pomieszczeniu, w którym znajduje się "serce" całego młynarskiego systemu. Obracające się wielkie koło, unosiło również koła młyńskie. Jedne z nich widzieliśmy przy wejściu. Całość była kontrolowana poprzez lewary, gdyż z czasem kamienie młyńskie wraz z tarciem zmniejszały się. Lewary te są nagwintowane i dzięki podkręceniu przez młynarza podnosiły całość, aby zniwelować szparę pomiędzy kamiennymi kołami młynarskimi.
Gdyby szpara pomiędzy nimi była zbyt duża, ziarno przestałoby być mielone
Najciekawsze jest to, że każda z ruchomych części, została wykonana z drewna...
Nawet poszczególne ząbki koła, również zostały wykonane z tego budulca. Aby uniknąć zbyt dużych tarć i uszkodzeniom, na zęby nakładano szmatki nasączone smalcem, dzięki którym zużycie "zębów" znacznie się zmniejszało.
Na piętrze wyżej, na które weszliśmy i my, znajduje się miejsce, gdzie docierały przywiązane worki z samego dołu młyna. To tutaj młynarze wysypywali zawartość worków do specjalnych pojemników. W ten sposób, ziarno dostawało się pomiędzy młyńskie koła, gdzie zostawało przez nie zmielone.
W końcu znaleźliśmy się na ostatnim piętrze Wiatraka. Jesteśmy pod dachem, w którym wszystko, co tylko było tutaj możliwe, obraca się: począwszy od kopuły dachu, która była tutaj oparta na specjalnych rolkach i metalowych szynach...
...poprzez cały system przenoszenia ruchu obrotowego z obracających się ramion wiatraka na ruch poziomy kół używanych do mielenia ziarna.
Oto specjalne sprzęgło, dzięki któremu ciężkie worki szybowały w górę aż do piętra, w którym zawartość była wysypywana do pojemników. Metalowy łańcuch nawijał się na obracający bęben...
...który został uruchamiany przez pociągnięcie liny konopnej.
A ta z kolei powodowała przesunięcie się belki z łańcuchem, do obracającego się głównego koła.
Po podłączeniu, belka z łańcuchem również zaczęła się obracać, powodując nawijanie łańcucha i tym samym zaczęło się podnoszenie ciężkiego worka na przedostatnie piętro.
Dolna belka była sprzęgłem. W odpowiednim momencie dociskała do obracającej się całości i tym samym również wykonywała ruch obrotowy,. |
Sprzęgło z bliska. Na dolnej belce, na drewnie widać ślady przepalenia - efekt "podłączania" się. |
Oto całość mechanizmu i wszystko zostało wykonane z drewna...
Właśnie drewno było efektem częstych awarii, gdyż materiał ten, jak wiadomo, nie wytrzymywał naprężeń, występujących w czasie prac młyna. Nawet teraz, z powodu awarii, młyn nie mógł być uruchomiony. Wykonanie nowych części zajmuje wiele czasu i kosztuje krocie...
Oto plan młyna:
Wiatrak, jak pisałem wcześniej, w XIX wieku, popadł w ruinę.
W 1984 roku został wykupiony przez Radę Miasta Tralee i zastanawiano się czy dawny wiatrak zburzyć, czy też poddać renowacji, lecz szczęście dla turystycznego regionu Tralee, postanowiono całość zrekonstruować. Prace zostały rozpoczęte w 1984 roku i po sześciu latach, zostały ukończone.
Jak się okazało, największym problemem było zrekonstruowanie poszczególnych części wykonanych z drewna, jednak wszystkie przeszkody, krok po kroku pokonywano, i w końcu wiatrak został udostępniony dla wszystkich chętnych turystów.
http://www.schooltourstralee.com/ |
Wydawałoby się, że to koniec naszej wycieczki. Lecz właściciel, widząc nasze zainteresowanie, zaprosił nas do obejrzenia pewnej wystawy, która była jeszcze zamknięta dla innych turystów. Podążaliśmy za właścicielem, który otwierał nam poszczególne drzwi. Za jednymi z nich, zobaczyliśmy małą wystawę rzeczy używanych znacznie, znacznie wcześniej niż my pojawiliśmy się na świecie...
Z niecierpliwością czekaliśmy aż otworzy nam ostatnie drzwi. Gdy właściciel przekręcił zamek i uchylił je nam, zdziwiliśmy się strasznie: znaleźliśmy się w miejscu, gdzie znajdowały się modele pociągów, a oprócz tego widzieliśmy tory, wiadukty, domki a nawet postaci ludzi...
Może nie było to by nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że budową zajmują się prawdziwi pasjonaci.
Każdy budynek, każdy peron, semafor, wagoniki czy też lokomotywy są wiernym odzwierciedleniem tego, co istniało kiedyś na położonym nieopodal Półwyspie Dingle.
Na ścianach pomieszczenia, znajdują się stare zdjęcia, przedstawiające historię nieistniejącego już kolejnictwa na Półwyspie Dingle. To między innymi dzięki tym zdjęciom wiernie odtworzono nie tylko wagoniki...
...ale również budynki, które od dawna są już zburzone.
Jak się dowiedzieliśmy, wszystkie prace zostały wykonane przez wolontariuszy - pasjonatów, którzy poświęcają swój wolny czas na stworzeniu i odtworzeniu dawnej historii regionu, budując poszczególne fragmenty makiety.
Wystawa nazywa się Kerry Model Rail.
Dzięki zapałowi wolontariuszy, wciąż przybywają nowe obiekty zbudowane rękoma tych ostatnich. Choć wykonują swoją pracę za darmo, otrzymują małą dotację na kupno nowych części do modeli i makiet.
Kerry Model Rai, został otworzony w 2012 roku. I od tamtego czasu, wszystkie pokolenia przychodzą zobaczyć kolejkę: młodsi, aby zobaczyć jak małe modele poruszają się po torach...
www.kerrymodelrail.com |
...oraz starsi, aby przypomnieć sobie to, co widzieli na co dzień, dawno temu, gdy istniała linia kolejowa, prowadząca na półwysep Dingle z miasteczka Tralee.
www.kerrymodelrail.com |
Dzięki właścicielowi, kolejkę zobaczyliśmy i My.
Dziękujemy bardzo!!!
*********************************************
Lokalizacja:
Windmill Ln, Tralee, Co.Kerry, Ireland
Koordynaty GPS:
|
52°15'24.83"N 09°44'9.11"W
|
Film:
Autor: The Irish Drone
|
INFORMACJE:
|
Wspaniała relacja. Ten odrestaurowany wiatrak robi wrażenie. Tak samo, jak makiety kolejowe przedstawiające dawny półwysep Dingle. Szkoda, że ta trasa nie przetrwała do naszych czasów, mogłaby być dużą atrakcją turystyczną.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Wojtku. Niestety po katastrofie zdecydowano zamknąć tę trasę. Teraz chyba troszkę tego żałują...
OdpowiedzUsuńNapisz coś więcej na temat tej katastrofy...Bardzo ciekawa historia. U nas nie potrzeba katastrofy. Zabytkowa, ponad 100- letnia linia przebiegająca przez moje ulubione Ponidzie prawdopodobnie funkcjonuje ostatni sezon. Brak sponsora i funduszy na dalsze utrzymanie. Bujna roślinność pochłonie cały szlak w ciągu 2 lat i nie będzie się dało nawet przebyć go pieszo...Myślę,że w Irlandii jednak bardziej się ceni przeszłość i historię....
OdpowiedzUsuńszukam wszedzie tego miejsca: Ballyvelly (wyzej jest napisane :"Lokalizacja: Ballyvelly, Co. Kerry, Irlandia"), ale tylko puste miejsce na mapie w Google się pokazuje.., a jednak tę nazwę/wyłącznie literową(!) mozna znaleźc w internecie- co tam sie miesciło, moze Ktos z Panstwa wie?
OdpowiedzUsuńA ja mieszkam tak blisko i nigdy tam nie byłem. Wstyd. Nadrobię to latem. Linia kolejowa biegła z Adare (niesamowity kościół oraz ruiny zamku) do Newcastle West (zamek) potem do Trlalee i w okolice młyna jak widze na fotkach. Prawdopodobnie startowała z samego Limerick. W Newcastle West ocalało z tej linii jedynie trasa "spacerowa", którą można przejść do Adare 22km oraz do Tralee - prawie 70km! Może kiedyś wybiorę się rowerem, bo jestem jej bardzo ciekaw. Dziękuję bardzo za piękną relację.
OdpowiedzUsuń