Niejedna osoba z Polski, mieszkająca w Irlandii, tęskni za Polską Złota Jesienią, która kojarzy się nam z kolorowymi liśćmi czy też ze zbieraniem brązowych kasztanów.
Irlandzka jesień jest inna: większość dni pochmurnych, pada i mży a na dodatek wieje z każdej strony. Ale w zeszłym roku, wykorzystaliśmy fakt, że pewnego dnia zaświeciło słońce i od razu wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy w teren. Okazało się, że drogi po Wicklow były zupełnie puste a zdjęcia, które widzicie, to tylko namiastka tego, co widzieliśmy na własne oczy. Jadąc drogą R115, zatrzymaliśmy się przy poboczu i kawałeczek musieliśmy przejść pieszo do tego miejsca:
To Lough Bray Lower. Obok niego jest inne jeziorko, położone wyżej od poprzedniego.
To jeszcze jedno z tych miejsc, które jeszcze nie odwiedziliśmy. Wygląda tajemniczo i spoglądając na mapę wiem, że wierzchołkami prowadzi szlak. Na pewno któregoś dnia obejdziemy te dwa jeziorka dookoła.
Oczywiście, musieliśmy odwiedzić Jezioro Guinness'a.
W ten dzień, gdzie słońce walczyło z chmurami o pierwszeństwo, miejsce te wyglądało zupełnie inaczej:
Poziom wody w jeziorze znacznie się podniósł i był to efekt ostatnich deszczów.
Brązowa woda to rezultat torfu, przez który deszczówka sączy się, spływając do niższych partii gór, nadając potem właśnie taki kolor.
Tego dnia jechaliśmy na ślepo: nie włączyłem GPS-a i nie używałem mapy.
Jechaliśmy po prostu przed siebie. I chyba był to najlepszy pomysł, na jaki wpadliśmy dotychczas.... Problemy dnia codziennego zostawiliśmy za sobą a widoki, które widzieliśmy, okazały się skutecznym lekarstwem na stres.
Przez chwilę, czuliśmy się jak w Polsce: słoneczko, żółte liście i te rześkie, chłodne powietrze....
Brakowało nam tylko lasu i ....grzybów, na które co roku w Polsce się wybieraliśmy.
Razem z przebytymi kilometrami, poznawaliśmy te same miejsca, widziane wcześniej, tak jakby na nowo...
Jedno na pewno się nie zmieniło: na polach tradycyjnie pasły się irlandzkie owieczki.
W tym miejscu zatrzymaliśmy się na dłużej.
Chmura magicznie okrywała górę, jakby chciała coś przed nami ukryć. Jednocześnie promienie powoli zachodzącego słońca dotykały wierzchołków drzew, ogrzewając je przed nadchodzącą nocą...
Wszystko wyglądało inaczej: ciepłe kolory przyrody w jakiś magiczny sposób dodawały nam pozytywnej energii, było nam przyjemnie i radośnie, bo okazało się, że Irlandzka Jesień wcale nie jest taka zła...
Chyba właśnie przyroda pokazuje nam każdego roku, że jesteśmy Jej częścią: pory roku są takie same jak nasze życie: od wiosny do jesieni. I jesień ta wcale nie musi być szara....
To jedno z naszych ulubionych zdjęć.
Ten rok, każdy to przyzna, jest wyjątkowo ciepły.
Więc jeśli macie chwilę czasu, a za oknem zobaczycie, że świeci słońce, nie wahajcie się! Wyjdźcie na zewnątrz!
Piękna ta irlandzka jesień. Jezioro Guinnessa wygląda zupełnie inaczej niż na początku lipca. U nas dużo słońca ostatnio, złote liście się mienią, ale bardzo zimno się zrobiło jak na wrzesień. Po niedzieli zapowiadają ocieplenie i prawdziwe ''babie lato'', może też wyruszę w teren. Szkoda, że taki wspaniały sezon dobiega końca, był pełen wrażeń. Pozdrawiam, Wojtek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wojtku również
OdpowiedzUsuńJesień i słońce w Irlandii, piękne połączenie.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to zosatło opisane.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń