Patrząc na mapę Irlandii, zawsze zastanawiałem się, co też się znajduje na samym jej czubku.
W końcu pewnego dnia, postanowiliśmy zrobić rundę wokół Półwyspu Inishowen.
Wydawało nam się, że szybko objedziemy całą trasę, dlatego też nie zarezerwowaliśmy na noc żadnego B&B. Niestety okazało się, że miejscowe drogi do najszerszych nie należą, a przez to i prędkość naszego samochodu znacznie spadła.
Jednak dzięki mniejszej prędkości, nie mogliśmy pominąć fantastycznych małych plaż, panoramicznych krajobrazów i fajnych tutejszych mieszkańców, którzy na widok naszego samochodu, serdecznie nam machali. Gdy znajdowaliśmy się po zachodniej stronie Półwyspu, nie spodziewaliśmy się co nas czeka, a tu, niespodziewanie, na zupełnym odludziu, w otoczeniu zielonych pagórków, jadąc drogą R5111 stał sobie biały kościółek. Obok nie było nic, żadnego domostwa, żadnych ludzi.... Totalne pustkowie.
Kościółek pod wezwaniem Św. Marii, zbudowany został w 1784 roku. W tej chwili jest najstarszym kościołem w Irlandii, w którym msze odbywają się do dnia dzisiejszego.
Bramka kościółka jest zamknięta, więc kontynuujemy naszą podróż w kierunku plaży.
Po przejechaniu około pół kilometra, otwiera się przed nami miejsce, które nazywa się Pasmo Pięciu Palców.
To było nie do opisania: błękit nieba, otoczenie zielonej góry, niesamowity kolor piasku oraz szum Oceanu. Jak w bajce. Nie mogliśmy uwierzyć, że jesteśmy w Irlandii. A na dodatek praktycznie byliśmy sami na tej przepięknej plaży.
Gdy nacieszyliśmy już oczy, ruszyliśmy na Malin Head. Te wąskie drogi o których pisałem wcześniej, okazały się jeszcze węższe. Na szczęście byliśmy w tym regionie sami, więc żadnych problemów z nadjeżdżającymi z na przeciwka samochodami, nie mieliśmy i po zaledwie 20-stu minutach dalszej jazdy dotarliśmy na miejsce! Sam czubek Irlandii, został zdobyty!!!
Specjalna tablica potwierdzała to, a przy okazji znalazła się ławeczka, aby w spokoju wypić kawę, którą mieliśmy w termosie. Popijając sobie kawkę, delektowaliśmy nasze oczy fantastycznymi widokami...
...przed nami mieliśmy widok na Ocean...
... i ostatni kawałek drogi, który kończył się przy gospodarstwie.
To ostatnie gospodarstwo Zielonej Wyspy, znajdujące się na północy.
I na zbliżeniu widać, że czas tutaj, tak jak by się zatrzymał...
Przyszedł w końcu czas, aby pożegnać się z Malin Head.
Ruszyliśmy na przeciwległy koniec półwyspu.
Wydawało nam się, że szybko objedziemy całą trasę, dlatego też nie zarezerwowaliśmy na noc żadnego B&B. Niestety okazało się, że miejscowe drogi do najszerszych nie należą, a przez to i prędkość naszego samochodu znacznie spadła.
Google map |
http://www.geolocation.ws |
Po przejechaniu około pół kilometra, otwiera się przed nami miejsce, które nazywa się Pasmo Pięciu Palców.
Specjalna tablica potwierdzała to, a przy okazji znalazła się ławeczka, aby w spokoju wypić kawę, którą mieliśmy w termosie. Popijając sobie kawkę, delektowaliśmy nasze oczy fantastycznymi widokami...
I na zbliżeniu widać, że czas tutaj, tak jak by się zatrzymał...
Ruszyliśmy na przeciwległy koniec półwyspu.
Odległość dość spora, gdyż miejsce te znajduje się na wschodnim wybrzeżu Półwyspu Inishowen.
Tegoż dnia nie mogliśmy uwierzyć, jak Półwysep Inishowen nam się zaprezentował. Co chwila musieliśmy się zatrzymywać, gdyż widoczki nie pozwalały aby tak po prostu jechać dalej.
A gdy zobaczyliśmy tę malutką plażę, położoną tuż przy latarni, zatrzymaliśmy się.
Chcieliśmy również troszkę odpocząć przed drogą powrotną, a z map wyczytaliśmy, że dojechaliśmy na Dunagree Point.
Chcieliśmy również troszkę odpocząć przed drogą powrotną, a z map wyczytaliśmy, że dojechaliśmy na Dunagree Point.
Sama plaża natomiast nosi nazwę Stroove Beach i jest na prawdę malutka.
Akurat, gdy przyjechaliśmy, gościła na niej szkolna wycieczka. Stroje ochronne w postaci kasków oraz kombinezonów z kapokami miało za zadanie zapewnić maksymalne bezpieczeństwo uczniów.
Rozglądając się po plaży, wkrótce natrafiamy na ślady jakie natura sama wyrzeźbiła z upływem czasu... Tutejsze skałki wyglądają jakby były ulepione z plasteliny przez małe dziecko, które nie ma pojęcia co robi, a efekt i tak jest fajny...
Akurat, gdy przyjechaliśmy, gościła na niej szkolna wycieczka. Stroje ochronne w postaci kasków oraz kombinezonów z kapokami miało za zadanie zapewnić maksymalne bezpieczeństwo uczniów.
Próbujemy dotrzeć na betonowy most zbudowany z myślą o wędkarzach oraz turystach.
Aby tego dokonać, mijamy poszczególne formacje skałek i skał, przeskakujemy kałuże i unikamy poślizgnięcia na wilgotnych glonach. Często zatrzymujemy się, gdyż okoliczne skałki są na prawdę nietypowe.
Pomimo odpływu, a tym samym i braku wody, rośliny te nie umierają.
To tylko udowadnia jak flora potrafi się dostosować.
To tylko udowadnia jak flora potrafi się dostosować.
A to oznacza, że oprócz wody, która jest czysta i nadaje się do kąpieli, to w okresie letnim posiada również etatowego ratownika.
http://www.blueflagireland.org
Wystarczy wybrać plażę, która nas interesuje i zdobędziemy potrzebne informacje...
Nam się nie udało.
Ale znam jedną osobę, której to wyszło: to heaneyjone a Jego zdjęcie przedstawiam poniżej:
My natomiast, w przyszłym roku, odwiedzimy Inishowen raz jeszcze. Lecz tym razem na dłużej!!!
*********************************************
Lokalizacja:Kościółek Mary Lagg, Donegal
Koordynaty GPS:
|
55°19'18.2"N 7°19'27.0"W
|
MAPA:
*********************************************
Lokalizacja:Plaża Pięciu Palców, Donegal
Koordynaty GPS:
|
55°19'26.77"N 07°19'55.57"W
|
*********************************************
Lokalizacja:Dunagree Point, Inishowen, Donegal
Koordynaty GPS:
|
55°13'36.60"N 06°55'42.05"W
|
MAPA:
Autor: Nigel Gillespie
Fajne, krótkie ujęcia z wycieczki, którą odbył Nigel
|
*********************************************
Wspaniała wycieczka. I my zrobiliśmy objazd półwyspu, mniej więcej tą samą trasą. Piękne wspomnienia....Pozdrawiam, Wojtek.
OdpowiedzUsuń