niedziela, 20 września 2015

Post No.130: Najczęściej zdobywana Góra w Irlandii - Great Sugar Loaf

Great Sugar Loaf.
Ta przepiękna choć niewielka góra, położona jest około 30 kilometrów od centrum stolicy Irlandii, po wschodniej stronie Gór Wicklow.
Uważana jest za największą, naturalną atrakcję okolicy nie tylko dla dublińczyków i mieszkańców Wicklow, lecz również dla turystów z całego świata, którzy urzeczeni magnetyzmem góry, przyjeżdżają tutaj aby zdobyć szczyt, który został nazwany Głową z Cukru. 
Na parking, na którym możemy zostawić swoje auto, dostać się możemy dwoma drogami:
pierwszą jest zjazd z drogi N11 w drogę R755, na Glendalough, oznaczoną na mapie poniżej kolorem czerwonym, a drugą, oznaczoną kolorem zielonym jest położony nieco dalej zjazd z N11 - EXIT 9
Więc jeśli ktoś zamierza zdobyć Sugar Loaf po południu, zdecydowanie odradzam drugą opcję, gdyż droga ta jest wąska i stroma, a możliwości minięcia się dwóch aut są strasznie ograniczone.
Pomimo wczesnej pory naszego przybycia na miejsce, na parkingu znajdowało się już parę samochodów świadczących o obecności ludzi na stokach Sugar Loaf.
Wjazdu na Parking strzeże specjalny łuk, który zbudowany został w 2009 roku a którego zadaniem było powstrzymanie wjazdu ciężkich pojazdów.
Niestety, łuk ten ustawiony jest pod takim kątem w stosunku do drogi, ze nawet "normalnym" samochodom ciężko jest "wkręcić się" na parking.
Na łuku, tak samo jak i przy wyjściu z parkingu, znajdują się tablice ostrzegające, gdyż parking ten niestety należy do czołówki parkingów, na których notorycznie pojawiają się złodzieje, szukających łatwych zdobyczy pozostawionych w samochodach.
Rozpoczynamy naszą przygodę ze szczytem Sugar Loaf.
Choć wysokość góry wynosi tylko 501 metrów, faktyczna wysokość, którą musimy pokonać jest znacznie mniejsza dzięki temu, że sam parking na którym zostawiliśmy auto, jest położony już na wysokości 230-stu metrów.
Po kilkunastu metrach marszu po trawie, wchodzimy na znacznie inne podłoże.
Nasza ścieżka, teraz lekko kamienista, poprowadzi nas niemalże pod sam szczyt.
Tuż za nami, w tym samym celu, szła przesympatyczna para Irlandczyków, z którymi nasze drogi w czasie tej niewielkiej wspinaczki, kilkakrotnie się krzyżowały.
Pokonując tą samą trasę i te same przeszkody, w jakiś sposób czuliśmy, że zawiązała się między nami jakaś wyczuwalna nić sympatii.
Całe podejście od parkingu aż na szczyt Sugar Loaf wynosi około kilometra, jednakże już początkowa faza nie należy do łatwych, gdyż niewielkie, lecz postępujące wzniesienie powoduje u nas lekkie zmęczenie i przyspieszony puls. To normalne, gdyż ciało potrzebuje czasu aby dostosować się do wysiłku.
Przystajemy więc na chwilę i jest to doskonała okazja aby uwiecznić piękno okolicy Gór Wicklow, które w tym jakże słonecznym dniu, prezentuje się przepięknie.
Nasz przystanek w marszu Moja Żona wykorzystuje na zrobienie fotek otaczającej nas flory.
To dla nas chwila, aby zobaczyć jak przyroda rozkwita, bez żadnej zależności od człowieka...
Niestety kawałek dalej, zauważyliśmy efekty bezmyślności homo sapiens.
Widok smutny i przykry zarazem...
Szukając wszelkich informacji w internecie o Sugar Loaf, dowiedziałem się, że większość Irlandczyków wierzy, że Góra ta jest dawno wygasłym wulkanem...
Gdy dotarliśmy praktycznie pod samą górę, po naszej prawej stronie wyłoniła nam się panorama Morza Irlandzkiego oraz na dość spory wąwóz, którego dnem poprowadzona jest trasa N11.
Na szlaku widać naszych przesympatycznych nowych znajomych, którzy niestrudzenie prą do przodu.
Obracając się do tyłu widzimy odległość jaką udało nam się do tej pory przemierzyć.
Co ciekawe, pomimo wejścia na znaczną wysokość, parking samochodowy zniknął nam z oczu.
To dlatego jest to ulubione miejsce złodziei, którzy nagminnie okradają pozostawione bez opieki auta.
Dochodzimy do miejsca, w którym teren troszkę się zmienia: pojawia się więcej wystających głazów i kamieni, a sama ścieżka robi się węższa.
Nie sposób iść i obserwować jednocześnie okolicę. Wystające na ścieżce kamienie skupiają całą naszą uwagę, grożąc potknięciem lub upadkiem.
My jednak co jakiś czas przystajemy, gdyż słoneczny dzień zabarwił kolorami panoramę Gór Wicklow...
Nasza trasa przebiega przez rozkwitające na stokach wrzosy, które w niesamowity sposób dodają różowych kolorów do surowego oblicza stoku.
Patrząc na pochyłość góry zauważyłem jedną turystkę, która zdecydowała się na nietypowe zejście.
 Ze zdziwieniem odkryliśmy również, że mamy towarzysza, który postanowił wziąć udział w naszej eskapadzie.
Niestety pomimo większej od nas liczebności nóg, nie sprostał w naszym tempie marszruty i wkrótce pozostał za nami...
Nasza ścieżka znacznie zmieniła wygląd...
Doszliśmy do punktu, z którego zaczyna się najcięższy, choć niewielki odcinek naszej walki o szczyt Sugar Loaf.
Zanim jednak zaczniemy nasz podbój, rozglądamy się z ciekawością na otaczającą nas panoramę.
 Już z tej wysokości, nieco w oddali, widać Powerscourt Hotel...
...jak również budynek i cześć Ogrodów Powerscourt.
Nie tylko my ulegamy widokom.
Tuż nad nami, nasi sympatyczni towarzysze również odpoczywali nabierając siły przed najcięższą częścią trasy, prowadzącą na niedaleki już szczyt.
Ten niewielka cześć, która została nam do pokonania wynosi kilkanaście metrów, jednakże ilość głazów oraz pochyłość stoku znacznie się zwiększa, utrudniając podejście.
I choć początkowo wygląda to dość obiecująco....
...tak chwilę potem, jest znacznie gorzej.
Tą wąską kamienną gardzielą, którą wszyscy przemierzają aby dostać się na szczyt, pomimo technicznych trudności oraz znacznego wysiłku, udaje się nam w końcu pokonać.
Po pokonaniu ostatnich głazów, w końcu znaleźliśmy się na szczycie Głowy Cukru.
Czy było warto, sami oceńcie:
Nie tylko my mieliśmy takie same uczucia:
Choć przebywaliśmy na szczycie kilkanaście minut, nowych zdobywców wciąż przybywało.
Wspinaczkowa kategoria Sugar Loaf, pomimo dość ciężkiego ostatniego etapu, zaliczana jest do łatwych.
Czas, który potrzebowaliśmy na wejście, liczony od parkingu po sam szczyt, wynosił tylko około 50-ciu minut a reasumując całość, góra ta jest do zdobycia dla każdego, kto tylko może chodzić.
Są też tacy, którzy zdobywają wysokość w inny sposób...
Oczywiście, w pewnym momencie musi dojść do zejścia z góry.
Najwolniejszym i najtrudniejszym etapem są pierwsze metry, tą samą wąską gardzielą, którą pokonywaliśmy kilkanaście minut wcześniej, lecz tym razem jest znacznie trudniej.
W miarę naszego schodzenia, na szlaku pojawiało się coraz więcej osób i chyba trudno się dziwić, gdyż dzień był zbyt piękny, aby siedzieć w domu.
Łatwość dostępu, bliskie położenie od Dublina oraz fantastyczne widoki ze szczytu.
Oto trzy główne powody atrakcyjności Sugar Loaf, którego szczyt, każdego roku zdobywany jest przez dziesiątki tysięcy ludzi....
Oczywiście było to nasze pierwsze wspólne zdobycie Sugar Loaf.
Jednakże ja sam, wpadłem na rewelacyjny, jak mi się wydawało pomysł i kilka miesięcy wcześniej, wybrałem się na szczyt sam.
Może nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że na parkingu pojawiłem się o... 04 nad ranem, gdy okolicę spowijała ciemność.
Choć za datę wybrałem moment, gdy na niebie świecił księżyc w połowie swej możliwej okazałości, oraz pomimo tego, że byłem zaopatrzony w specjalną latarkę, noszoną na głowie, dziś wspominam swój wyczyn jako lekko nierozważny.
Powodem nie był fakt, że sam narażałem się na łatwą kontuzję, lecz raczej fakt, że miałem.... niezłego stracha. Każdy szmer, który słyszałem wokół mnie, powodował wzrost adrenaliny i przyspieszone bicie serca, gdyż swoimi krokami, płoszyłem jakieś zwierzątka zamieszkujące okoliczne trawy i wrzosy.
Choć latarka znacznie pomagała, odczuwałem wielką samotność, trudna do opisania.
Przejmującą ciszę poranka przerywał co jakiś czas jakiś ptak. Wchodząc na szczyt, łatwo uległem magii świateł okolicznych miast, w których niewielu właśnie budziło się, aby iść do pracy...
I czekając tak na pierwszy blask słońca, słuchałem tej ciszy.
Niestety los zadrwił sobie ze mnie i nad szczytem Sugar Loaf pojawiła się mgła. Ze zdjęć wschodzącego słońca nici... Ech. Cóż było robić. Zacząłem schodzić w dół, lecz już przy znacznie lepszym świetle...
Dopiero w połowie drogi na parking, zobaczyłem światło wschodzącego słońca.
Taką oto przeżyłem przygodę....
Jeśli ktoś z Was, jeszcze nie był na Sugar Loaf, to na prawdę zachęcam. Na prawdę warto.... :-)
*********************************************
Lokalizacja:
Glencap Commons South, Co. Wicklow
Koordynaty GPS:
53°08'39"N   06°09'16"W
Film:
Autor: SkycamIreland
MAPA:
*********************************************

8 komentarzy:

  1. I jak tam po urlopie, mam nadzieje, ze był udany....Niesamowita relacja. Już kiedyś oglądając zdjęcia z ogrodów Powerscourt zwróciłem uwagę na ten szczyt , górujący nad całą okolicą. Swoim charakterystycznym kształtem nieco przypomina inną magiczną górę- Errigal. Widoki wspaniałe. Chyba można by połączyć wejście na Sugar Loaf ze zwiedzaniem ogrodów? Jak widać, to niedaleko. Pozdrawiam bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaak. Wojtku. Urlop udany, tylko w tym naszym kraju coraz drożej.... :-( . Zgadzam się z Tobą, że Sugar Loaf to chyba brat Errigal. Obie wyglądają prawie identycznie. I Obie są piękne! Pewnie, że można połączyć zwiedzanie, Wojtku, trzeba tylko zgrać ewentualne autobusy. Pozdrawiamy Cię serdecznie!!!

      Usuń
  2. Jakże mi brakuje takich krajobrazów, mnie kobiecie z nizin... i kiedy widzę takowe, to aż serce wyskakuje mi z piersi, tęsknię za kolejnymi moimi wyprawami, za górami, za morzem...
    Moje równiny, lasy, pola i łąki z wolna zaczyna wypełniać jesień...
    Pozdrawiam ciepło w dniu kończącym astronomiczne lato :)))*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zapraszamy Ewo!!!!
      Pozdrawiamy serdecznie!!!

      Usuń
  3. Witaj Piotr. Super focie. Mieliście piękną pogodę. Parę miesięcy temu też byłem na Sugar Loaf. Na samym szczycie złapał mnie tak silny wiatr, że nie mogłem ustać i musiałem robić panoramkę z ręki :) Miałeś więcej szczęścia do pogody :)
    Pozdrawiam Alex

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Alex. Fakt. Pogoda była świetna, ale gdy schodziliśmy już się zmieniała. Cieszę się, że również byłeś na szczycie. Myślę, że silny wiatr, dodał lekkiej adrenaliny, która czasami jest potrzebna... :-) W tym roku niestety więcej łapaliśmy deszczu niż słońca... Może w przyszłym będzie lepiej? Pozdrawiamy

      Usuń
  4. Kolejna super relacja z wycieczki. Dziękuję bardzo za następne pomysły do zwiedzania w Irlandii. Wasz blog czytam z zapartym tchem. Pozdrawiam AnkaP.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu P. :-) Dziękujemy bardzo. Zapraszamy najczęściej jak się da.... :-) Pozdrowionka

      Usuń