W marcu 1996 roku, mieszkańców miasteczka Trim, leżącego nieopodal Dublina, ogarnęła wielka radość: film "Breaveheart - Waleczne Serce" zdobył najcenniejszą nagrodę przyznawaną przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej - statuetkę Oscara!!!
Radości i dumie mieszkańców nie ma co się dziwić, gdyż wiele scen ujętych w filmie, kręconych było właśnie na zamku, zbudowanego nad rzeką Boyle, w tymże miasteczku.
Zamek w Trim, odwiedziliśmy pierwszy raz w 2010 roku, nawet nie wiedząc, że rozgrywały się tutaj sceny batalii, gdy armia szkocka zdobywała angielskie miasto "York".
Przyjeżdżając na miejsce, aby dojść do kasy biletowej, musieliśmy podejść lekkim wzniesieniem do dawnej bramy, prowadzącej na podzamcze.
Wzniesienie te, w dawnych czasach było podejściem pod most zwodzony, umożliwiającym przekroczenie rzeki, która dawniej okalała cały zamek. Była to tym samym pierwsza linia obrony zamku, przed napastnikami w czasach, gdy rycerze obcego państwa usiłowali zdobyć zamek.
Z dwóch opcji zakupu biletu, my wybraliśmy tę drugą: zwiedzanie z przewodnikiem. Tylko tak mogliśmy obejrzeć zamek od środka a cena 5€ za bilet, raczej nie odstrasza. Pierwsza opcja kupna biletu umożliwiała zwiedzanie samego podzamcza, bez wejścia na zamek. Po zakupieniu biletów, musieliśmy poczekać na przewodnika, który pojawiał się w wyznaczonych porach, więc mieliśmy pół godziny na to, aby ze spokojem zwiedzić cały teren okalający Zamek Trim.
Gdy Moja Żona kupowała bilety, ja rozglądałem się dookoła.
W miejscu, w którym teraz staliśmy, dokładnie nad nami, do dnia dzisiejszego istnieją dwa otwory w sklepieniu.
Pierwszy z nich, zbudowany przed istniejącą dawniej kratą ( na zdjęciu czarny kwadrat), drugi umieszczony za nią . To dzięki tym otworom obrońcy zamku wylewali gorącą smołę na napastników, którzy forsowali bramę. Była to jedna z podstawowych technik obrony, która stosowana była wówczas na wszystkich zamkach, na całym świecie. Zamek w Trim, został zbudowany przez Normanów, i prawdopodobnie jest to jedyny tak duży obiekt w Irlandii, który w jakiś cudowny sposób dotrwał do lat dzisiejszych. Oto i On, w całej okazałości...
Jest całkiem możliwe, że 800 lat temu całość prezentowała się znacznie inaczej:
|
Obraz Uto Hogerzeil |
Mając do dyspozycji pół godziny, ruszyliśmy w prawo, trzymając się okalający teren, murka. Co jakiś czas mijaliśmy otwory strzelnicze, umożliwiające obrońcom oddanie strzału z łuku. Niewielkie otwory w zupełności wystarczały, aby kogoś uśmiercić...
Na rogu dziedzińca, w dniu dzisiejszym niestety możemy zobaczyć tylko ruiny Wielkiej Sali, w której spotykali się możni Panowie, aby omawiać wszelkie istniejące problemy. Budynek ten był podpiwniczony oraz posiadał "centralne" ogrzewanie.
Sala, w której ów Panowie się spotykali, musiała być dość spora, lecz dziś zostały tylko po niej podstawy po dawnych kolumnach podtrzymujących konstrukcje dachu.
Tuż obok, znajduje się jedno z tych miejsc, gdzie chciałoby się zajrzeć, spenetrować i przeszukać w poszukiwaniu skarbów, których oczywiście już dawno nie ma lub nigdy nie było.
Forma wykończenia każdej z budowli, posiadała wygładzony kamień, kąty itp nadając odpowiednią formę budynku czy też wieży, którą możemy zobaczyć do dziś. Zastanowiło mnie to, że wewnątrz takich budowli, stosowano znacznie inną technikę budowy: do zaprawy dokładano byle jakie kamienie i głazy, aby tylko wypełnić metry sześcienne budulca. Zdjęcie poniżej jest chyba najlepszym dowodem niezwykłej, przyznacie, techniki budowy...
Tuż obok znajduje się tajemnicze wejście do pomieszczenia, które z naszego poziomu, wydawało się usytuowane pod ziemią. Prawdopodobnie była to jakaś krypta.
Wewnątrz tej krypty, zachował się kanał, którego koniec prowadził do wprost do przepływającej obok rzeki.
Tuż obok znajduje się miejsce, które dawniej zwane było River Gate - Brama Rzeczna. Ta bramą dostarczano wszelkie pożywienie, które przypływało na łodziach. Rzeka Boyle bowiem, kiedyś wyglądała inaczej: była znacznie szersza i głębsza, umożliwiając łodziom przypłynięcie z towarem pod zamek.
Trzymając się murka okalającego kompleks zamku, w pewnym momencie oglądamy się za siebie. Zamek Trim, zwanym inaczej zamkiem Króla Jana, prezentował nam się w pełnej okazałości. Na schodach, które prowadziły wprost do wejścia, na przewodnika stały dwie osoby, lecz jeszcze chwilkę muszą poczekać.... Zdjęcie te jest poniekąd również dowodem, w jaki sposób Normanowie budowali zamki.Wejście do zamku, zostało usytuowane na odpowiedniej wysokości w stosunku do poziomu gruntu. Oczywiście miało to utrudnić napastnikom dostanie się do zamku.
Na zdjęciu widać, że powoli czas okrywa zewnętrzne mury zamku: pojawiły się roślinki, które wyrosły w szczelinach zaprawy a sam zamek, gdy był zupełnie opuszczony, w XIX wieku wyglądał tak:
|
National Library of Ireland - Eason Photographic Collection |
My ruszyliśmy w kierunku wschodnim, trzymając się niewidocznej granicy - nie istniejącego już muru, który zbudowany był wzdłuż rzeki Boyle. Przy okazji, Moja Połówka znalazła w tutejszych krzakach pajęczą sieć, na której widoczne były kropelki rosy...
Doszliśmy w ten sposób, do najbardziej wysuniętej na wschód wieży, która pełniła rolę obronno-obserwującej. Nietypowy kształt przyciągał nas i zachęcał....
Weszliśmy do środka. Paro kondygnacyjna wieża dziś zmieniła nieco swe oblicze...
Barbican Gate jest następną bramą, którą zwiedzamy, która kiedyś służyła przede wszystkim wojsku. Posiadała zwodzony most, podnoszoną kratę jak również system pułapek dla atakującego napastnika.
Po drugiej stronie brama ta wygląda tak:
Pół godzinki nam szybko przeleciały i musimy zakończyć nasze zwiedzanie, gdyż wybiła pora naszego spotkania z Przewodnikiem. W takich właśnie spotkaniach najbardziej obawiamy się, że niewiele z opowiadań zrozumiemy, gdyż nasz Pan Przewodnik zdecydowanie używa nowych dla nas słów, których nie słyszymy na co dzień. Ale, jednak nie taki Diabeł straszny, jak go malują...
Spotykamy się tuż przy schodach prowadzących do wejścia na zamek...
Nasz przewodnik okazał się bardzo miłym człowiekiem.
Już na początku poprosiłem go, aby pokazał mi oryginalny klucz otwierający nam drzwi do środka i ten, od razu mi go wręczył. To klucz, który ma 800 lat, ale został wzięty wraz zamkiem z drzwi jednego z kościołów w Trim i został zamontowany tutaj.
Normanowie, jak się chwilę potem okazało, zbudowali potężny, trudny do zdobycia zamek, choć sam w sobie taki miał nie być. Wszystkie pułapki, stosowane w zamku a których pisałem wcześniej, były po prostu czymś normalnym w czasach, gdy żyli pierwsi właściciele zamku. Nie inaczej jest przecież teraz: właściciele domów może już nie stosują wylewania gorącej smoły ale przecież są zakładane różnego rodzaju alarmy przeciw włamaniowe. Zamek spełniał swą role wyśmienicie: gdy jeden z właścicieli wrócił ze swoją armią po swoją własność, zdobywał swój zamek przez siedem tygodni!!!
Po środku wielkiej hali, zobaczyliśmy trzy makiety zamku a tym samym trzy okresy przebudowy zamku w Trim:
Już na pierwszej makiecie, możemy zobaczyć coś, czego dzisiaj nie ma: nad drzwiami istniał dodatkowy korytarz, zbudowany z drewna, łączący dwie wieże zamku. Był to dodatkowy pomost strzelniczy, dzięki któremu obszar ostrzału znacznie się powiększał, ale w momencie forsowania głównych drzwi przez wroga, pomost ten podpalano, aby spalona konstrukcja mogła zwalić się na atakujących zamek ludzi.
Jak widać na zdjęciu powyżej, podstawa zamku stworzyła kąt prosty na poziomie gruntu. Z czasem to również zmieniono, gdyż uznano, że takie rozwiązanie ułatwia atakującym ustawienie drabin. Rozwiązaniem które zastosowano, było dodanie podstawy, która była ustawiona pod odpowiednim kątem a którą możemy zobaczyć do dnia dzisiejszego:
Patrząc na tę stronę zamku, od wschodu, wiemy, że to z tej strony kręcono w filmie "Waleczne Serce" wyrzucenie przez Króla Anglii jednego z pomocników syna....
Ciekawym rozwiązaniem było dostarczanie wody do zamku. W XIV wieku nie istniały pompy wodne, więc zastosowano najprostsze z możliwych rozwiązań: zbierano deszczówkę. Deszczu w Irlandii nigdy nie brakowało a specjalny system odprowadzał wodę do zbiornika głównego, który zainstalowany był tuż pod dachem.
W czasach obecnych z dawnego dachu nie zostało nic. Rząd Irlandii wykupił zamek w 1993 roku od ostatniego właściciela i przejął nad nim opiekę,wydając sumę ponad 6.000.000€ aby przywrócić mu stan umożliwiający zwiedzanie. Nad zamkiem rozłożono specjalny dach, który był znacznie tańszy od kompletnej renowacji, zbudowano pomosty łączące skrzydła zamku. Zamek oddano do dyspozycji turystom w 2000 roku, a więc już po nakręceniu sławnego filmu "Braveheart".
Wracając do historii, wkrótce potem drewniana konstrukcja, o której pisałem wcześniej, oplotła zamek dookoła, tym samym zwiększając skuteczność obrony...
Paradoksalnie, to właśnie w filmie "Waleczne Serce" najlepiej widać, jakich technik używano w średniowieczu w czasie obrony zamku. Rycerze na flankach oprócz wypuszczanych strzał, rzucali również kamienie oraz lali na napastników gorącą smołę...
|
kadr z filmu "Waleczne Serce" |
|
kadr z filmu "Waleczne Serce" |
Chwilę potem wchodziliśmy po schodach na pierwsze piętro. Schody które tworzyły spiralę, zbudowano również według systemu obronnego. To właśnie takie rozwiązanie umożliwiało powstrzymanie przeciwnika, który musiał uderzać mieczem wyżej i po półkolu rycerza, który stał znacznie wyżej i bronił dostępu. Z kolei to właśnie ten który odpierał ataki, miał większe szanse do zadania decydującego ciosu, gdyż był w znacznie wygodniejszej sytuacji...
Znaleźliśmy się w pomieszczeniu, które posiadało własną ubikację. No może w zasadzie powinienem napisać zalążki ubikacji. Specjalny otwór w podłodze wyprowadzał na zewnątrz wszelkie ludzkie fekalia. Tym samym, dzięki naszemu przewodnikowi, dowiedzieliśmy się, że papier toaletowy w tamtych czasach zastępowała słoma. Gdy dodamy do tego fakt, że gorąca kąpiel była rarytasem i brana była tylko raz w miesiącu, kreuje się nam obraz standardów ówczesnej higieny.
Wkrótce potem weszliśmy do sali, która została użyta w filmie "Waleczne Serce" - przynajmniej tak reklamował tę salę nasz Przewodnik. Scenę wyrzucenia giermka przez okno, pamiętają wszyscy, lecz niestety fotka nam nie wyszła przez brak ostrości...Zamiast fotki komnaty, umieszczam kadr z filmu, z tejże komnaty...
|
kadr z filmu "Waleczne Serce" |
Następną salę, którą możemy zobaczyć na własne oczy, jest sala, którą była osobistą komnatą właściciela zamku. Na jednej ze ścian, widoczne są wykute w kamieniu specjalne miejsca na osobisty ołtarzyk.
W pewnym momencie znaleźliśmy się na jednym z pomostów łączących skrzydła zamku. Makiety zamku, z tej wysokości, zrobiły się całkiem małe...
W końcu weszliśmy na szczyt zamku. Przed nami rozpościerał się widok na małe miasteczko Trim...
Z tej perspektywy wszystko wygląda znacznie inaczej.
Gdy skończyliśmy cieszyć oczy widokiem, Przewodnik pozwolił nam na zejście krętymi schodami na sam dół zamku. Przyznaje, że wrażenie ciekawe a i w głowie lekko się zakręciło...
Tym samym nasza wycieczka prawie się zakończyła. Z ciekawostek, które nasz przewodnik zostawił na sam koniec naszego zwiedzania, to możliwość zobaczenia przewodu kominowego, który odprowadzał dym na zewnątrz zamku. Główne palenisko znajdowało się zazwyczaj w podpiwniczeniu, a specjalnie rozprowadzone kanały, roznosiły ciepło po całym zamku. Troszkę szkoda, że wewnątrz komina teraz znajdują się jakieś kable, które tak na prawdę psują cały efekt...
Na zakończenie zobaczyliśmy napis, który ktoś kiedyś wyrył na jednej ze ścian zamku. Nazwisko Beel z datą 1743. Według historyków, którzy starali się poznać właściciela, napis powstał w momencie, gdy zamek był już opuszczony i w teorii nie miał żadnego właściciela. Pan Beel, okazał się osobą anonimową, prawdopodobnie był jednym z żołnierzy stacjonujących w pobliżu Trim. Sam napis, wykonany ze starannością, świadczy o dłuższym pobycie żołnierza w tym miejscu, jak również świadczy o wielkiej nudzie w czasie wykonywania swoich obowiązków.
W pierwszym momencie, gdy dowiedziałem się, że na zamku Trim kręcono film pt.:"Waleczne Serce", nie mogłem skojarzyć miejsca, w którym odbywały się większość ze scen. Dopiero potem zrozumiałem, że nie odnalazłem właściwego miejsca, dzięki choreografii, która została użyta w filmie. Zamek w Trim bowiem, przeszedł wielkie przeobrażenie:
Jak widać ludzie odpowiedzialni za scenografię, wykonali kawał świetnej roboty. Lewa strona murów była zwykłą atrapą, która nadała wielkości zamkowi a jednocześnie "odcieła" w tle widok na miasteczko.
Dziękuję za piękną wycieczkę! Elżbieta Łukowska
OdpowiedzUsuńA proszę bardzo Pani Elu!
OdpowiedzUsuńFascynująca historia, wspaniała relacja. Tak mi się kojarzy, jak w 2013 wracaliśmy z Donegalu to było po drodze miasteczko Trim. Chyba, że coś mi się pokręciło i była to jakaś inna podobna nazwa. W każdym razie zamek robi wrażenie, wydaje się większy i lepiej zachowany niż słynny zamek Blarney niedaleko Cork, który zwiedzaliśmy w 2012.
OdpowiedzUsuńHej Wojtku. Masz doskonała pamięć. Chiałem tan nawet zajechać z wami, ale było już dosyć późno....
OdpowiedzUsuńSie mieszkalo 2,5 tyg w apartamencie z widokiem na ten zamek :) A sama wycieczka z przewodnikiem jest bardzo interesujaca, kiedy ja bylam oprowadzala nas bardzo sympatyczna pani. W knajpie niedaleko odbywalo sie wesele i kilkoro gosci - pewnie znudzonych - dolaczylo do zwiedzania :) Dublinia
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Dublinie :- ). Ty szczęściaro!
UsuńSuper ten zamek , jak ja lubie te irlandzkie zamki . Fajne zdjecia i cala relacja pozdrawiam i dziekuje Filip
OdpowiedzUsuńDrogi Filipie. Dziękujemy bardzo. Zamek faktycznie jest fajny i pozostaje jeszcze ta świadomość, że byliśmy w miejscu, gdzie kręcono tak sławne filmy. Pozdrawiamy Cię Filipie bardzo cieplutko
Usuń